W świecie sztucznej inteligencji, gdzie napięcia między gigantami technologii są normą, zbliżenie OpenAI i Google Cloud wygląda jak rozejm na froncie wojny o przyszłość AI. Według informacji Reutersa, OpenAI zawarło umowę z Google na korzystanie z jego infrastruktury chmurowej. Oficjalnie żadna ze stron nie potwierdza porozumienia, ale według źródeł do podpisania doszło już kilka tygodni temu.
To ruch zaskakujący z kilku powodów. Po pierwsze – OpenAI i Google (w szczególności Google DeepMind) konkurują o palmę pierwszeństwa w rozwoju generatywnej AI. Po drugie – OpenAI od lat pozostaje w strategicznej relacji z Microsoftem, który zainwestował w firmę ponad 13 miliardów dolarów i zapewnia jej zasoby obliczeniowe w ramach Azure.
Jednak dynamiczny rozwój modeli językowych GPT i rosnące zapotrzebowanie na moce obliczeniowe zmuszają OpenAI do szukania nowych źródeł mocy – dosłownie. Microsoft boryka się z ograniczoną dostępnością infrastruktury, a rynek AI nie znosi przestojów. W efekcie OpenAI otwiera się na „poligamię infrastrukturalną”, sięgając po zasoby konkurencji.
Dla Google Cloud to nie tylko prestiżowe zwycięstwo, ale i praktyczny krok w kierunku otwarcia się na zewnętrznych klientów AI. Firma już wcześniej udostępniła swoje chipy TPU partnerom takim jak Anthropic czy Apple, a umowa z OpenAI wpisuje się w strategię dywersyfikacji przychodów i wzmocnienia pozycji w walce o dominację w chmurze AI.
Microsoft, mimo że oficjalnie nie komentuje sytuacji, może uznać ten ruch za strategiczne ostrzeżenie. Próby zacieśnienia więzi z OpenAI, w tym promowanie partnerstwa z Oracle jako „bezpiecznej alternatywy”, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.
Z perspektywy rynku oznacza to jedno: infrastruktura AI staje się towarem deficytowym, a gracze muszą elastycznie dostosowywać strategie, by utrzymać tempo rozwoju. Google, zamiast rywalizować z OpenAI na każdym froncie, zdecydowało się na pragmatyczne podejście. A OpenAI, choć teoretycznie lojalne wobec Microsoftu, wybiera wydajność ponad deklaracje.