W ten weekend Szanghaj staje się epicentrum globalnego wyścigu AI. Na Światowej Konferencji AI zadebiutuje ponad 800 firm, prezentując tysiące produktów i dziesiątki dużych modeli językowych. Wydarzenie ma jednak wymiar większy niż tylko targi innowacji – to przemyślany pokaz siły chińskiego sektora technologii w odpowiedzi na rosnącą presję geopolityczną.
Pod auspicjami premiera Li Qianga, konferencja służy wzmocnieniu narracji o narodowej samowystarczalności technologicznej. Pekin jasno określił ambicję zostania globalnym liderem AI do 2030 roku. Choć amerykańskie sankcje mocno uderzyły w chiński dostęp do zaawansowanych chipów i narzędzi produkcyjnych, lokalne firmy – od Huawei i Alibaby po startupy pokroju DeepSeek – pokazują, że kraj nie tylko nadąża, ale w niektórych obszarach wyznacza tempo.
DeepSeek to szczególny przykład tej dynamiki. Jego niskokosztowe modele AI zyskały uznanie w branży za wydajność porównywalną z amerykańskimi gigantami, przy znacznie niższych nakładach. Nawet szef Nvidii, Jensen Huang, określił chińskie modele jako „światowej klasy” – co w kontekście napięć handlowych może brzmieć niemal prowokacyjnie.
Zachodnie firmy, takie jak Tesla, Amazon czy Alphabet, pojawią się na konferencji, ale ich obecność ma raczej charakter dyplomatyczno-symboliczny. W centrum wydarzenia będą chińskie produkty: od zaawansowanych robotów humanoidalnych po modele językowe trenowane na lokalnych danych i z wykorzystaniem ograniczonych zasobów obliczeniowych.
Na tle geopolitycznego impasu widać więc wyraźnie: Chiny nie czekają, aż sankcje zelżeją – inwestują, skalują i eksportują swoje podejście do AI. W praktyce tworzą alternatywny ekosystem, który może funkcjonować równolegle wobec zachodniego. Dla reszty świata – w tym Europy – oznacza to konieczność definiowania relacji z technologicznym blokiem, który nie tylko rośnie, ale coraz częściej nadaje ton.