ONZ wzywa największe firmy technologiczne do całkowitego przejścia na energię odnawialną w data center do 2030 roku. Sekretarz Generalny António Guterres nie owijał w bawełnę – jego apel uderza w sam środek energetycznych dylematów branży IT. A tych nie brakuje, bo rozwój sztucznej inteligencji już dziś pochłania ogromne ilości energii, które z trudem są pokrywane przez obecne źródła odnawialne.
Tymczasem wiele firm – wbrew trendom klimatycznym – wraca do węgla, gazu i energii jądrowej. Jak wynika z danych Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA), zużycie energii przez centra danych może podwoić się do końca dekady, a AI i blockchain tylko przyspieszają tę krzywą. Guterres nie ma jednak wątpliwości: przyszłość cyfrowa musi iść w parze z dekarbonizacją, nawet jeśli dziś oznacza to kosztowne inwestycje i techniczne kompromisy.
Na drugim biegunie znalazły się Stany Zjednoczone. Prezydent Donald Trump, zapowiadając narodowy plan AI, jednocześnie ogłosił stan wyjątkowy w zakresie energii. Nowe rozporządzenia mają ułatwić budowę elektrowni zasilanych paliwami kopalnymi i osłabić regulacje środowiskowe. Co więcej, administracja USA tnie subsydia dla energii wiatrowej i słonecznej – dokładnie tych, które dominują w kolejce nowych projektów oczekujących na przyłączenie do sieci.
To nie tylko ideologiczny spór, ale realna walka o kształt infrastruktury pod przyszłość AI. Amazon, Google czy Microsoft już dziś deklarują neutralność klimatyczną, ale coraz częściej muszą korzystać z „brudnej” energii, by sprostać rosnącemu popytowi. Z kolei Chiny budują nowe centra danych napędzane energią węglową, nie kryjąc, że kluczowy jest koszt i tempo rozwoju, nie ślad węglowy.
ONZ liczy, że wrześniowy szczyt klimatyczny przyniesie nowe zobowiązania państw w zakresie zeroemisyjnego zasilania. Dla sektora IT oznacza to konieczność łączenia dwóch – często sprzecznych – światów: nieograniczonej mocy obliczeniowej i ograniczonych zasobów energetycznych.