Kryptowaluty po roku pełnym obaw. Przyszłość jest jednak niezachwiana? 

Klaudia Ciesielska
10 min

Rok 2022 był dla kryptowalut czasem trudnym, ale zarazem przełomowym i dającym nadzieję. Technologią zatrzęsły spadki kursów najpopularniejszych walut, upadki wydawałoby się wielkich (marketingowo i promocyjnie) firm, czy zakwestionowanie dotychczasowej formy używania NFT jako cyfrowej reprezentacji realnych dzieł. Wydawać by się mogło, że tylko te trzy czynniki pogrążą świat kryptowalut i wrzucą je w najczarniejszą otchłań. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Jaka będzie przyszłość kryptowalut i technologii blockchain tłumaczy Marcin Wituś – prezes zarządu Geco Capital OU, firmy zarządzającej funduszami alternatywnymi.

Odpowiedzi należy szukać w działalności gigantów finansowych. Duże banki inwestycyjne, znane z tradycyjnych form prowadzenia biznesu coraz mocniej działają na rynku aktywów cyfrowych. Wspomagane są polityką, która na kanwie utraconych przez inwestorów pieniędzy, zapewne będzie charakteryzowała się większą przejrzystością i skuteczniejszym egzekwowaniem praw inwestorów. Upadły firmy, które kierowały się tylko szybkim zyskiem i chciwością. Natomiast technologie jak NFT, którym blisko było do stania się “memem”, nabierają innych kształtów i funkcjonalności. Wielu zapowiadało zimę w świecie kryptowalut. Jednak nawet jeśli ona przyszła to nie przybrała kształtu mogącej trwać dekady zimy z Westeros. To zima, która przynosi dużą nadzieję na ciepłe przedwiośnie.

Krypto traci, bo jest traktowane poważnie?

Ale po kolei. Dlaczego świat kryptowalut zachwiał się w 2022 roku? Początek spadków nie miał związku z upadkiem giełdy FTX, co więcej trzeba przenieść się do końcówki 2021 roku. To wtedy Bitcoin przebijał swój sufit i jego kurs osiągnął rekordowe 69 tys. dolarów. Nie ma w tym nic dziwnego, że to właśnie w tym czasie inwestorzy indywidualni realizowali swoje zyski. Tym samym, w naturalnym procesie, rynek skorygował kurs i pchnął go w dół.

REKLAMA

Ważniejszym jednak czynnikiem była decyzja amerykańskiego FED, który listopadzie 2021 ogłosił zamiar podniesienia stóp procentowych i w kolejnych miesiącach podjął bardzo zdecydowane działania w kierunku realizacji tej strategii. Podniesienie stóp procentowych spowodowało podobny wpływ na waluty cyfrowe jak np. na rynek akcji. Spadek płynności musiał przynieść również spadek kursów kryptowalut. Za ostatnie dwanaście miesięcy wartość BTC i ETH spadła więc o ok. 60-70%. Dlaczego tak się stało, jeśli jeszcze do niedawna, waluty cyfrowe były postrzegane jako skuteczne instrumenty antyinflacyjne?

W tym roku sytuacja zmieniła się, bo nastąpiła większa absorpcja walut cyfrowych przez „analogowych” inwestorów, czyli tych inwestujących w tradycyjne akcje, surowce, obligacje. Przekornie więc kryptowaluty stały się poniekąd ofiarą tego, że zostały uznane za równoznaczny środek płatności (lub aktywo inwestycyjne) jak dotychczasowe narzędzia finansowe. Przestają mieć etykietę ‘alternatywy’, a stają się jednym z coraz powszechniejszych instrumentów finansowych używanych do zarabiania pieniędzy przez banki inwestycyjne czy fundusze hedgingowe.

Kontrola już nie będzie pozorna? Banki Inwestycyjne się nie boją

Nie można jednak zapominać o tym, co stało się późną jesienią tego roku, czyli przede wszystkim o upadku giełdy FTX i innych projektów, które były z nimi bezpośrednio lub pośrednio powiązane. Tak naprawdę trudno oszacować skalę strat. Ostrożne wskazania wskazują, że inwestorzy indywidualni mogli stracić nawet osiem miliardów dolarów. Lepiej obrazują to dane CoinMarketCap, które pokazują, że zawirowania wymazały prawie 200 miliardów dolarów z rynków kryptowalutowych.

Szanse na odbicie są jednak spore i bardzo prawdopodobne, że zostanie dokonane rękoma wielkich gigantów finansowych, które do tej pory zajmowały się tradycyjnymi finansami.

Rozwój branży kryptowalut przypomina świat funduszy hedgingowych w 2000 roku. Wówczas instytucje finansowe niemal rzuciły się na rynkowe „wyprzedaże”, spowodowane tzw. kryzysem dotcomów, czyli bankructwem wielu firm z obszaru technologicznego. Cel był jeden – zająć jak najlepszą pozycję i przejąć kontrolę nad rynkiem.

Będziemy więc obserwować przejmowanie mniejszych projektów, szczególnie z problemami operacyjnymi i finansowymi. Najwięksi gracze z sektora banków inwestycyjnych już od kilku lat budowali u siebie produkty i zespoły z kompetencjami do operowania na rynku walut cyfrowych. Nie ograniczają się tylko do zwykłych operacji kupna i sprzedaży na rynku spot. Tworzą bowiem własne systemy rozliczeniowe oparte o prywatne stablecoin’y, własne sieci  i cyfrowe portfele. To banki inwestycyjne są prekursorami krypto i blockchain w świecie „analogowych” finansów. Przecierają szlaki dla pozostałych banków, które zapewne z czasem odważą się wejść w ten świat nowych standardów finansowych.

Przykład? Goldman Sachs, jeden z potężniejszych banków inwestycyjny z Wall Street, przeznaczył już 690 milionów dolarów na udziały w firmach kryptograficznych w tym CertiK, Coin Metrics, Blockdaemon, Elwood i Anchorage Digital. Planuje również zbudować własny blockchain.

Adopcję kryptowalut i wprowadzenie ich do głównego nurtu może przyśpieszyć to, przed czym branża kryptowalut uciekała od lat, czyli regulacje. System musi pozostać zdecentralizowany, bo taka jest jego natura, ale już niemal wszyscy poważnie zajmujący się tą branżą przyznają, że inwestorzy muszą być bardziej chronieni, a firmy zajmujące się kryptowalutami muszą być bardziej kontrolowane. Przypadek FTX nie powinien już się powtórzyć.

Już dziś mówi się o konieczności regularnego audytu rezerw, aktywów i pasywów we wszystkich podmiotach kryptograficznych, takich jak giełdy i emitenci stablecoinów. Niektóre giełdy zaczęły publikować swoje dowody rezerw, a inne poszły nawet dalej i opublikowały swój stosunek rezerw do zobowiązań.

Wzmożenie legislacyjne obserwowano również po kryzysach konwencjonalnych aktywów. Nowe przepisy prawdopodobnie zostaną zapożyczone z tradycyjnego systemu finansowego, co sprawi, że kryptowaluty będą bardziej upodabniać się właśnie do niego. Większość jest już w drodze, jak choćby  dyrektywa Unii Europejskiej dotycząca rynków aktywów kryptograficznych (MiCA), która może zostać ostatecznie zatwierdzona w najbliższych miesiącach, ale wejście jej w życie może zająć kolejne 18 miesięcy. Ruchy legislacyjne dostrzegane są w USA, ale także w innych ważnych dla świata kryptowalut państwach jak Australia czy Kazachstan.

Która technologia będzie podbijać kryptoświat?

Ważnym pozytywnym wydarzeniem 2022 roku było produkcyjne przejście Ethereum na nowy format potwierdzania operacji. Celem tego procesu było odejście od konsensusu Proof of Work (PoW) na Proof of Stake (PoS) i w efekcie zwiększenie skalowalności, szybkości sieci  ETH oraz zmniejszenie węglowego śladu poprzez redukcję zużycia energii potrzebnej do obsługi procesów w tej sieci.

Nowe rozwiązania mogą pomóc zdobyć tej walucie jeszcze większą popularność i zapewne dość mocno będzie goniła dotychczasowego króla, czyli Bitcoina. Król jednak zdecydowanie nie jest nagi i mimo potężnych spadków wartości w ostatnich kilkunastu miesiącach, to przyszłość Bitcoina zapowiada się co najmniej ciekawie. Choćby dzięki temu, że duże banki inwestycyjne pracują nad ofertami dla swoich klientów, w których największa kryptowaluta świata odgrywa znacząca rolę. W 2024 roku będziemy mieli do czynienia z kolejnym halvingiem, czyli systemowym zmniejszeniem wydobycia Bitcoina, która również zmieni wartość waluty, a proces ten zacznie sie już w najbliższym czasie.

A co z tokenami NFT? W 2022 roku wiele z nich okazało się po prostu pułapką na niedoświadczonych inwestorów. Jednak sama technologia ma ogromną przyszłość. Przede wszystkim wiele wskazuje na to, że tokeny będą jeszcze bardziej spersonalizowane i skomercjalizowane. Przestaną być też tylko cyfrową reprezentacją twórczości artystów czy influencerów. W 2023 roku na pełną skalę ruszy “phygital”, czyli połączenie doświadczeń realnych z cyfrowymi. Przykład? Kupując buty Nike, otrzymamy cyfrowy bon na zakup takiego samego modelu, który będzie mógł nosić nasz awatar w metaverse.

Przełomu możemy oczekiwać również w grach opartych na blockchainie, ale też w świecie zdecentralizowanej nauki i samego świata wirtualnego. Warto bowiem pamiętać, że technologia kryptograficzna to nie tylko cyfrowe waluty, ale również wiele innych aspektów internetu nowe generacji na czele z metaverse. W różnych światach wirtualnych „żyje” już ponad 400 milionów aktywnych użytkowników miesięcznie. Szacuje się, że w 2022 roku wartość rynku światów wirtualnych, wynosi już blisko 50 miliardów dolarów, ale do końca dekady jego wycena może przekroczyć nawet 680 miliardów.


Autor: Marcin Wituś – prezes zarządu Geco Capital OU, firmy zarządzającej funduszami alternatywnymi, w tym aktywami cyfrowymi, która legalnie działa na podstawie estońskiej licencji.

Od 2006 roku aktywny trader na rynku FX Spot, FX Forward i FX Options. W latach 2010-2016 współpracował z wieloma partnerami takimi jak FXPro, SaxoBank, Dukascopy Bank, XTB, Nordea Bank, gdzie doskonalił praktyczne zastosowanie wiedzy inwestycyjnej w zakresie tradingu. Od 2017 r. był traderem – ekspertem rynków finansowych w Citi Banku. Do jego obowiązków należało: zawieranie transakcji walutowych i transakcji na stopę procentową; FX Spot, FX Forward / NDF, FX Option, analiza techniczna i fundamentalna głównych par walutowych oraz nadzór nad globalną pozycją banku. Obecnie: CEO Geco.one OU – spółka regulowana przez FIU oraz Geco Capital OU – spółka regulowana przez estońską FSA.