Apple manewruje między polityką a biznesem – nowe napięcia wokół ceł i produkcji w USA

Administracja Trumpa ponownie wstrząsnęła rynkami technologicznymi, zapowiadając cła na elektronikę importowaną z Chin, a następnie czasowo je wstrzymując. Apple, podobnie jak inni giganci branży, próbuje manewrować między rosnącą presją polityczną a koniecznością ochrony swojego łańcucha dostaw i cen produktów.

Izabela Myszkowska
Tim Cooke, Apple / źródło: Apple

W ubiegłym tygodniu Tim Cook rozmawiał z sekretarzem handlu USA Howardem Lutnickiem na temat potencjalnych skutków nowych ceł prezydenta Donalda Trumpa dla cen iPhone’ów. Choć szczegóły rozmowy nie zostały ujawnione, a Apple odmówiło komentarza, sprawa szybko stała się kolejnym dowodem na to, jak mocno polityka gospodarcza USA wstrząsa branżą technologiczną.

Trump, znany z twardego podejścia do Chin, niespodziewanie ogłosił tymczasowe zawieszenie części taryf na elektronikę konsumencką – w tym smartfony i laptopy – dając takim firmom jak Apple, Dell czy HP chwilę wytchnienia. Jednak atmosfera ulgi jest pozorna. Biały Dom podkreślił, że zwolnienia z ceł nie są automatyczne i będą zależeć od „zobowiązań” przedsiębiorstw do zwiększenia produkcji w Stanach Zjednoczonych.

W tle rozgrywa się szersza gra: amerykański rząd chce zmusić firmy technologiczne do relokacji łańcuchów dostaw z Azji do USA. To strategia obarczona wysokimi kosztami i ryzykiem, zwłaszcza w sektorze zaawansowanej elektroniki, gdzie Chiny, Tajwan czy Wietnam od lat zapewniają nie tylko tanią, ale i wyspecjalizowaną produkcję.

Dla Apple, którego łańcuch dostaw jest jednym z najbardziej skomplikowanych i wydajnych na świecie, przeniesienie produkcji na dużą skalę oznaczałoby nie tylko potężne inwestycje, ale i ryzyko opóźnień oraz wzrostu cen. Już teraz analitycy ostrzegają, że nowe taryfy – jeśli zostaną wprowadzone w pełnym zakresie – mogą podnieść ceny iPhone’ów nawet o kilkanaście procent, co szczególnie mocno uderzyłoby w amerykańskich konsumentów.

Ad imageAd image

W dłuższej perspektywie firmy takie jak Apple, Nvidia czy TSMC są zmuszone do budowania strategii uniezależniania się od ryzyk geopolitycznych. Inwestycje w nowe fabryki w Arizonie (jak w przypadku TSMC) czy plany zwiększenia produkcji chipów w USA pokazują, że branża przygotowuje się na trwałą zmianę paradygmatu.

Jednak nie można ignorować faktu, że relokacja produkcji to proces wieloletni. Tymczasem napięcia handlowe, zmieniające się z tygodnia na tydzień decyzje polityczne i brak jasnych regulacji stawiają firmy technologiczne w sytuacji permanentnej niepewności. W takim otoczeniu ci, którzy potrafią szybko adaptować swoje modele operacyjne i budować bardziej elastyczne łańcuchy dostaw, zdobędą przewagę.

W przypadku Apple, rozmowy na szczycie, takie jak ta Tima Cooka z Howardem Lutnickiem, są nie tylko próbą ochrony krótkoterminowych interesów, ale też elementem negocjowania warunków nowej rzeczywistości, w której globalizacja – przynajmniej w technologii – przybiera zupełnie inny kształt.

Udostępnij