Nowa eskalacja USA–Chiny. Trump grozi blokadą „kluczowego oprogramowania”

Decyzja Donalda Trumpa o nałożeniu 100-procentowych ceł na Chiny i kontroli eksportu kluczowego oprogramowania od 1 listopada ponownie wstrząsnęła globalnymi rynkami. To zapowiedź nie tylko kolejnej odsłony wojny handlowej, ale możliwego rozłamu technologicznego między dwiema największymi gospodarkami świata.

3 Min
CHiny, USA, sankcje

Decyzja Donalda Trumpa o nałożeniu 100-procentowych ceł na chińskie towary i wprowadzeniu kontroli eksportu „wszelkiego kluczowego oprogramowania” od 1 listopada to nie tylko kolejny ruch w wojnie handlowej. To sygnał, że ewentualny powrót Trumpa do Białego Domu może oznaczać gwałtowne przyspieszenie procesów decouplingu – rozdzielenia technologicznego USA i Chin, które już dziś kosztuje globalne rynki miliardy dolarów.

Rzadko zdarza się, aby decyzja polityczna wstrząsnęła Wall Street w ciągu godzin. Tym razem wystarczyła zapowiedź, by indeks S&P 500 zanurkował o 2,7%, a Nasdaq 100 stracił 3,5%. Inwestorzy odczytali ten ruch jako zapowiedź nowej ery – takiej, w której globalny handel nie opiera się już na konkurencji cenowej, lecz na kontroli strategicznych zasobów, od oprogramowania po metale ziem rzadkich.

Trump uzasadnił decyzję tym, że Chiny „przyjęły niezwykle agresywne stanowisko”, zapowiadając szerokie ograniczenia eksportu praktycznie wszystkiego, co produkują – zwłaszcza surowców krytycznych. To szczególnie istotne, bo Pekin od miesięcy sygnalizuje możliwość ograniczeń w eksporcie metali takich jak gal, german czy grafit – kluczowych dla produkcji chipów, baterii i technologii wojskowych.

Technologiczna żelazna kurtyna

Najbardziej niepokojący element ogłoszenia Trumpa dotyczy kontroli eksportu „wszelkiego kluczowego oprogramowania”. W praktyce mogłoby to oznaczać restrykcje w sprzedaży systemów operacyjnych, narzędzi AI, oprogramowania przemysłowego czy infrastruktury chmurowej – nie tylko do Chin, ale także do firm z nimi współpracujących.

Dla globalnych łańcuchów dostaw oznaczałoby to coś w rodzaju cyfrowej żelaznej kurtyny. Korporacje technologiczne musiałyby na nowo przeprojektować modele dystrybucji i licencjonowania. W branży krążą już scenariusze „podwójnych wersji” produktów – jednej na rynki zachodnie, drugiej na Chiny, z osobnymi aktualizacjami i repozytoriami.

Rynek szuka nowej równowagi

Choć Trump zasugerował, że może się wycofać, jeśli Pekin porzuci groźby ograniczeń eksportowych, rynki nie wierzą w szybkie porozumienie. Rolnictwo już liczy straty – notowania soi w Chicago spadły o 1,9%, sygnalizując obawy o kontrataki handlowe Chin, które w przeszłości uderzały w farmerów z kluczowych stanów USA.

W tle pozostaje pytanie strategiczne: czy ten konflikt zmierza ku stałej przebudowie porządku handlowego? Zarówno USA, jak i Chiny zwiększają subsydia dla własnych sektorów technologicznych. UE przygotowuje własne mechanizmy kontroli eksportu i „de-riskingu”. Coraz więcej ekonomistów wskazuje, że globalizacja w dotychczasowej formie dobiegła końca – zastępowana przez blokowe sojusze gospodarcze i technologiczne.

Xi czy rynki? Trump stawia termin

„Wyznaczyłem termin na 1 listopada. Zobaczymy, co się stanie” – powiedział Trump. Termin ten to deadline nie tylko dla Pekinu, lecz także dla globalnych korporacji, które będą musiały wybrać: albo pełna zgodność z amerykańskimi regułami eksportu, albo ryzyko utraty dostępu do największego rynku technologicznego świata.

Wojna handlowa, która zaczęła się od ceł na stal i soję, przenosi się ostatecznie do najwrażliwszego obszaru – oprogramowania i technologii krytycznych. I tym razem to nie konflikt o handel. To walka o architekturę przyszłego internetu, standardy AI i kontrolę geopolitycznej infrastruktury XXI wieku.

Udostępnij