Technologiczny zabytek czy tykająca bomba? Prosty przewodnik po bezpieczeństwie starszych systemów

Przestarzała technologia w firmie to miecz obosieczny: z jednej strony zapewnia stabilność sprawdzonych procesów, a z drugiej stanowi rosnące zagrożenie dla cyberbezpieczeństwa. Niniejszy przewodnik przedstawia, jak w kilku krokach ocenić realne ryzyko związane ze starszymi systemami i skutecznie nim zarządzać bez konieczności przeprowadzania natychmiastowej rewolucji.

5 Min
czas, serwer
źródło: Freepik

W zakamarkach wielu firmowych serwerowni wciąż pracują urządzenia, których restart budzi uzasadniony niepokój. Na stanowiskach biurowych działają aplikacje o interfejsach pamiętających minione dekady.

To cisi bohaterowie codziennej pracy – systemy, które po prostu wykonują swoje zadania. Pozostaje jednak pytanie, kiedy taki technologiczny weteran jest cennym, stabilnym zabytkiem, a kiedy staje się tykającą bombą zegarową, mogącą narazić całą organizację na poważne ryzyko?

Starsze systemy, określane w branży mianem legacy, funkcjonują w firmach z wielu powodów. Czasem decydują o tym ograniczenia budżetowe, a czasem ich kluczowe znaczenie dla krytycznych procesów, co sprawia, że wymiana wydaje się operacją niezwykle skomplikowaną.

Problem w tym, że wiek w technologii to nie tylko metryka. To często brak wsparcia producenta, niezałatanie znanych luk w zabezpieczeniach i architektura projektowana w czasach, gdy krajobraz cyberzagrożeń wyglądał zupełnie inaczej.

Niniejszy artykuł stanowi praktyczny przewodnik, który w kilku krokach pozwala zdiagnozować ryzyko i wdrożyć działania mitygujące, bez konieczności przeprowadzania natychmiastowej i kosztownej rewolucji.

Kluczowym działaniem, od którego rozpoczyna się cały proces, jest rzetelna inwentaryzacja. Nie da się skutecznie chronić zasobów, o których istnieniu brakuje pełnej wiedzy. Dlatego pierwszym krokiem na drodze do odzyskania kontroli jest stworzenie spisu technologicznych weteranów.

Warto, aby taki rejestr uwzględniał ich nazwę, wiek, datę ostatniej aktualizacji oraz rolę, jaką pełnią w firmie. Już sama świadomość posiadanych zasobów jest połową sukcesu i solidnym fundamentem do dalszych, przemyślanych działań.

Następnie warto zadać fundamentalne pytania dotyczące analizy ryzyka. Nie każdy stary system stanowi takie samo zagrożenie. Kluczowe jest jego połączenie z resztą sieci oraz internetem. Stary komputer z bazą danych, działający w pełni offline, to zupełnie inny przypadek niż niezałatanym system sterowania produkcją podłączony do firmowej sieci.

Istotna jest ocena, czy urządzenie jest połączone z internetem, czy komunikuje się z innymi systemami i jakie dane przetwarza. Odpowiedzi na te pytania pozwalają właściwie ustalić priorytety.

Diagnoza powinna sięgać jeszcze głębiej, aż do łańcucha dostaw oprogramowania. Zdarza się, że zagrożenie jest ukryte w pozornie nowoczesnym rozwiązaniu, które pod maską korzysta ze starych, niewspieranych komponentów.

W branży coraz większe znaczenie ma tzw. SBOM (Software Bill of Materials), czyli transparentna „lista składników” oprogramowania. Dobrą praktyką jest weryfikowanie u dostawców, na jakich technologiach bazują ich produkty, ponieważ nowy interfejs nie zawsze gwarantuje nowoczesny i bezpieczny kod.

Gdy obraz sytuacji jest już jasny, można przystąpić do wdrażania środków zaradczych. Często najszybsze efekty przynosi dbałość o podstawową higienę cyfrową. To absolutne fundamenty, o których łatwo zapomnieć w codziennym pędzie.

Działania w tym obszarze obejmują zmianę wszystkich domyślnych lub słabych haseł, systematyczny przegląd list użytkowników z dostępem oraz wyłączenie nieużywanych portów i usług, które mogą stanowić niepotrzebną furtkę dla atakujących.

W przypadku systemów, których nie można zaktualizować z obawy przed awarią, skutecznym rozwiązaniem jest ich izolacja. Można tu użyć analogii do cennego, ale kruchego eksponatu w muzeum, który umieszcza się za pancerną szybą.

W świecie IT taką barierą ochronną jest zapora sieciowa (firewall) lub mechanizm segmentacji sieci. Odizolowanie krytycznego, ale podatnego na ataki systemu od reszty firmowej infrastruktury, a zwłaszcza od internetu, drastycznie ogranicza potencjalne wektory ataku.

Ostatnim elementem układanki jest wdrożenie ciągłego monitoringu. Nawet najlepiej zabezpieczone zasoby warto bacznie obserwować. W praktyce sprowadza się to do wykorzystania systemów wykrywania włamań (IDS).

Posługując się kolejną analogią, działają one jak „czujnik dymu” dla infrastruktury. Mogą nie ugasić pożaru, ale natychmiast podniosą alarm, gdy tylko pojawi się zagrożenie, dając cenny czas na reakcję, zanim incydent przerodzi się w poważny kryzys.

Stary system nie musi być ani bezwartościowym zabytkiem, ani tykającą bombą. Powinien być świadomie zarządzanym elementem firmowego ekosystemu. Kluczem nie jest paniczna wymiana wszystkiego, co ma więcej niż kilka lat, ale aktywne i mądre zarządzanie swoim technologicznym dziedzictwem.

Punktem wyjścia do tych działań może być właśnie wspomniana inwentaryzacja – proces, który niewielkim wysiłkiem dostarcza ogromnej wiedzy i stanowi fundament bezpieczniejszej przyszłości organizacji.

Udostępnij