Rząd Stanów Zjednoczonych renegocjował warunki finansowego wsparcia dla Intela w ramach przełomowej ustawy CHIPS Act. Zamiast tradycyjnych dotacji, administracja prezydencka zdecydowała się na bezprecedensowy ruch, obejmując blisko 10% akcji producenta chipów.
Ta zmiana ma zapewnić firmie większą elastyczność i przyspieszyć realizację strategicznych inwestycji na terenie USA.
Nowa umowa przekształca wcześniejsze ustalenia, konwertując granty o wartości 8,9 miliarda dolarów na pakiet akcji. Inwestycja ta składa się z 5,7 miliarda dolarów z pierwotnej puli CHIPS Act oraz 3,2 miliarda dolarów przyznanych w ramach programu Secure Enclave, mającego na celu rozwój produkcji zaawansowanych półprzewodników na potrzeby bezpieczeństwa narodowego.
W efekcie, po doliczeniu wcześniejszych 2,2 miliarda dolarów, całkowite zaangażowanie państwa w firmę sięga 11,1 miliarda dolarów.
Kluczową korzyścią dla Intela jest natychmiastowe uwolnienie gotówki i zniesienie wymogu realizacji określonych “kamieni milowych” w projektach, co warunkowało wcześniej wypłatę kolejnych transz.
Firma zyskuje dzięki temu znacznie większą swobodę w zarządzaniu funduszami przeznaczonymi na rozbudowę i modernizację swoich fabryk w Arizonie, Nowym Meksyku, Ohio i Oregonie. Warunkiem było jednak udowodnienie, że Intel zainwestował już blisko 7,9 miliarda dolarów w kwalifikujące się projekty.
Jednocześnie umowa zachowuje pewne obostrzenia – Intel nie może przeznaczyć otrzymanych środków na dywidendy dla akcjonariuszy czy skup akcji własnych.
Rządowa inwestycja jest postrzegana jako strategiczne zabezpieczenie, które ma utrzymać kluczowy dział produkcji kontraktowej (foundry) pod amerykańską kontrolą.
Decyzja o objęciu udziałów kapitałowych w prywatnej firmie technologicznej na taką skalę jest ruchem nietypowym i sygnalizuje nowe, bardziej interwencjonistyczne podejście rządu USA do wzmacniania krajowego przemysłu półprzewodników w obliczu globalnej konkurencji.