5 pytań do… Janusza Rydzewskiego, Prezesa zarządu Eoptimo

Klaudia Ciesielska
Klaudia Ciesielska - Redaktor prowadzący Brandsit
13 min

Branża dystrybucji sprzętu elektronicznego jest trudna, szczególnie ze względu niskomarżowy charakter sprzedaży. Obecnie, rząd rozważa zwiększenie zakresu opłaty reprograficznej, co może przyczynić się do kryzysu polskich firm dystrybucyjnych ze względu na konieczność podniesienia cen produktów. Z drugiej strony, branża IT wiele zyskała dzięki konieczności cyfryzacji związanej z pandemią. Jakimi cechami charakteryzuje się dzisiejsza branża dystrybucji sprzętu elektronicznego? Czy nadal występują problemy z dostawami sprzętu? Jakie zmiany spowoduje wprowadzenie zmian w zakresie opłaty reprograficznej i jak zaistnieć na tym rynku? Na te pytania odpowiada Janusz Rydzewski, Prezes Zarządu Eoptimo.

Co charakteryzuje dzisiejszy rynek dystrybucji sprzętu elektronicznego?

Janusz Rydzewski, Eoptimo: Na rynku mamy 3-4 dużych dystrybutorów – broadlinerów, ich celem jest duży wolumen sprzedaży głównie w oparciu o znane, globalne marki. To one generują wielomilionowe przychody, dlatego większość ich działań skupiona jest wokół tych marek. Mniejsi i mniej znani producenci są dla nich tylko dodatkiem do oferty.

Mamy również szereg mniejszych mniej lub bardziej wyspecjalizowanych dystrybutorów. Rynek jest bardzo trudny, marżowość, w szczególności przy globalnych markach, jest bardzo niska. Próg wejścia dla nowych dystrybutorów jest bardzo wysoki i bez precyzyjnej strategii nowe firmy nie mają na rynku czego szukać.

Co wyróżnia Eoptimo na tym rynku?

JR: Eoptimo nie jest po prostu kolejnym dystrybutorem na rynku. Jesteśmy przede wszystkim mocno wyspecjalizowani, a nasze działania skupiają się wokół obszaru gamingu i ogólnie rozumianej innowacji. Naszym celem jest pozyskiwanie mniejszych producentów, którzy w skali roku generują obroty rzędu kilku milionów. Mniejsi producenci, chcąc wejść na rynek, często udają się najpierw do największych dystrybutorów licząc, że ich szerokie dotarcie zapewni im dużą sprzedaż. To błąd, ponieważ dla dużych dystrybutorów jest to tylko dodatek do oferty, nie pracują oni aktywnie z tymi produktami. Produkty te trafiają po prostu do oferty, ale nic z nimi dalej się nie dzieje. Handlowcy skupiają się na produktach znanych marek tak, żeby w najszybszy sposób zrobić sobie wynik, a tego typu produkty, które wymagają pracy organicznej traktują po macoszemu. Nie dziwi mnie to, bo tak wygląda rzeczywistość pracy w dużej korporacji.

- Advertisement -

My działamy aktywnie, nie podpisujemy umów dystrybucyjnych tylko dla możliwości pochwalenia się szerszą ofertą. Dla każdego producenta mamy stworzony konkretny plan sprzedażowy wraz ze strategią marketingową na 2-3 lata do przodu. Dzięki temu dajemy mniejszym producentom dużą wartość dodaną w stosunku do dużych broadlinerów. My działamy inaczej, nie bierzemy do oferty produktów, z którymi nie planujemy aktywnej dynamicznej działalności sprzedażowej. Cały czas wyszukujemy również ciekawych, innowacyjnych produktów które warto przedstawić na polskim rynku, często jeszcze w momencie, gdy sam producent jest jeszcze w fazie prototypu. Dlatego wyróżniającą nas cechą jest umiejętność skutecznego promowania takich produktów na lokalnym rynku.
Mamy ambicję, aby sprzedawać produkty bardzo innowacyjne, nietypowe, wyróżniające się i takich producentów chcemy do siebie przyciągać.

Konsekwencją pandemii dla IT były m.in. opóźnione dostawy sprzętu lub jego brak. Jak teraz wygląda sytuacja?

JR: Niestety, cały czas odczuwalne będą braki sprzętu IT na rynku. Konsekwencje pandemii będziemy odczuwać jeszcze przynajmniej przez rok. Brakuje surowców, jak i komponentów do produkcji. W szczególności odczujemy niedobory konsol, zwłaszcza PlayStation 5. Będzie brakować laptopów i telefonów. Ceny tych towarów poszły w górę i pewnie jeszcze wzrosną. Pandemia w pewnym stopniu wpłynęła też na wzrost wartości kryptowalut, co zaowocowało wzmożonym popytem na karty graficzne potrzebne do kopania krypto. Tu też niedobory na pewno jeszcze się utrzymają.

Branża IT oddziałuje teraz na całą gospodarkę, ponieważ producenci sprzętu IT wykupili większość komponenentów potrzebnych do produkcji sprzętu, notując wzrost zapotrzebowania, przez co komponentów brakuje teraz w innych branżach, jak na przykład branża samochodowa.  Volkswagen poinformował, że obecna sytuacja związana z niedoborem komponentów do produkcji sprawia, iż produkcja samochodów w pierwszym kwartale 2021 r. może skurczyć się nawet o 100 tys. pojazdów.

Jak ocenia Pan miniony rok w kontekście rozwoju Eoptimo?

JR: Miniony rok upłynął dla nas pod znakiem bardzo dynamicznego wzrostu. Firma urosła prawie dwukrotnie, obecnie rośniemy o około 10% miesięcznie. Pandemia była dla nas łaskawa, branża gamingowa notowała regularne wzrosty, a my płynęliśmy na tej fali. Dla gamingu od paru lat trwa nieustannie okres prosperity. Zarówno w okresie lockdownu i nawet teraz obserwujemy dynamiczne wzrosty sektora gamingowego. Już w 2018 roku biznes gamingowy generował 118 mld dolarów, dla porównania przychody z telewizji  były na poziomie 108 mld dolarów, zaś branża kinowa to w 2018 roku 41 mld USD. Analitycy twierdzą, że w 2023 roku branża gamingowa przekroczy wartość 200 mld USD.

Nasz sukces zawdzięczamy po części dynamicznemu wzrostowi branży dzięki pandemii, ale wzrosty to przede wszystkim efekt unikalnego sposobu zarządzania i precyzyjnej strategii biznesowej skupionej na branży gamingowej i mniejszych producentach, o której wspominałem już wcześniej.

Przyciągamy najlepszych ludzi w branży, ponieważ nie mamy skostniałych korporacyjnych struktur, gdzie człowiek jest trybikiem dążącym do dostania premii na podstawie dziwnego wzoru matematycznego. Wszyscy w zespole wiedzą, że mogą zmienić naszą firmę swoimi pomysłami, innowacyjnymi rozwiązaniami i to robią. Dzięki prostej strukturze zarządzania decyzje podejmujemy błyskawicznie. Chcemy, aby firma dobrze kojarzyła się wszystkim osobom w zespole i to nie są tylko slogany z książki o zarządzaniu – tak to naprawdę u nas wygląda. Ludzie coraz częściej sami się do nas zgłaszają będąc zmęczeni wieloletnią pracą w firmach, w których nic nie da się zmienić, a systemy motywacyjne działają wręcz demotywująco. Gdy ktoś nowy do nas dołączą od razu widzi, że jest inaczej, dlatego ludzie pracują więcej i ambitniej, chcąc budować wspólny sukces.

Budujemy tu zespół najlepszych z branży, osób o dużych ambicjach, które chcą naprawdę zmieniać rynek i wnieść coś swojego. Posługując się terminologią piłkarską – budujemy tu taki galaktyczny Real, jak za czasów Vincente Del Bosque. Chcemy być Polskim Googlem branży dystrybucyjnej pod względem innowacji i sposobu zarządzania.

Jaki wpływ będzie miało wprowadzenie zmian w zakresie opłaty reprograficznej na działalność eoptimo w przyszłym roku?

JR: Niestety mimo zapewnień rządzących, wprowadzenie opłaty reprograficznej podniesie ceny produktów zawartych na liście w projekcie ustawy. Na stronie ministerstwa kultury można przeczytać, że opłata ta przede wszystkim nie jest podatkiem. Dla nas jako firmy jest to kolejna opłata hamująca nasz rozwój bez względu na to, jak ją określimy i czy trafia bezpośrednio do budżetu państwa czy do innej instytucji stworzonej na potrzeby redystrybucji tych środków. Argumentacja rządu może być przekonująca dla większości społeczeństwa, ponieważ skoro koszt produkcji sprzętu elektronicznego to średnio 30% wartości tego towaru na półce to marża jest tak duża, że wprowadzenie dodatkowej opłaty nie powinno znacząco zmniejszyć zysków i nie powinno wpłynąć na ceny. To jest powiedzenie niemal wprost ludziom, że firmy z branży elektronicznej zarabiają bardzo dużo, więc nic się nie stanie, jak im trochę zabierzemy.

To nie jest prawdą. Głównym problem w takim myśleniu jest to, że marże w rzeczywistości ustala producent w Azji czy innej części świata, a nie poniesie on przecież bezpośrednio kosztów takiej opłaty. Ponieść mają go Polscy dystrybutorzy i sprzedawcy B2C, a jest to niemożliwe z kilku względów. Najwyższa przeważająca stawka, jaką proponuje ministerstwo kultury to aż 4 procent wartości urządzenia, czyli zwykle tyle, ile wynosi marża dystrybutora. Firmy nie będą pracować za darmo albo poniżej rentowności, więc nie będą miały innego wyboru niż przerzucenie tej opłaty dalej na konsumentów. Krótko mówiąc – wprowadzenie tej opłaty spowoduje zwiększenie cen produktów elektronicznych dla konsumentów i to będzie jedyny efekt.

Moim zdaniem, jest to najgorszy moment na wprowadzenie dodatkowej opłaty od sprzętu elektronicznego. Po pierwsze z racji tego, że znaczna cześć społeczeństwa uczy się i pracuje zdalnie i musiała ponieść dodatkowe koszty z tym związane. Drugim aspektem jest fakt, że z racji braku komponentów do produkcji sprzętu ceny elektroniki w najbliższym czasie i tak będą osiągać rekordy, a opłata reprograficzna jeszcze dodatkowo zwiększy ich cenę. Problemem jest też fakt, że w projekcie ustawy o opłacie reprograficznej nie ma rozróżnienia na cel zakupu sprzętu elektronicznego, dlatego też koszty poniesie cały polski biznes, który używa przecież sprzętu do pracy, a nie do korzystania z twórczości artystów.

Kolejną moją wątpliwość budzi fakt, iż opłata ta ma być rekompensatą za kopiowanie twórczości artystów na własny użytek, co jest mocno archaicznym problemem. Obecnie w dobie YouTube, Spotify, Netflix czy innych serwisów nikt już raczej nie przegrywa płyt CD czy nie ściąga MP3 z muzyką. Pod tym względem, dla artystów jest to obecnie najlepszy czas w historii. Mając do dyspozycji Internet mogą bardzo niskim kosztem trafić do dużego grona odbiorców, mają naprawdę szerokie możliwości zarobkowania. Pomysł, że branża dystrybucyjna ma się teraz zrzucić na dodatki dla artystów, oddając zwykle połowę albo więcej swoich zysków, jest bardzo niesprawiedliwy. Zastanawia mnie kwestia, do jakich artystów miałaby w rzeczywistości trafić ta opłata, ponieważ gdy ogląda się w mediach różne debaty na ten temat, najgłośniej za opłatą opowiadają się artyści, którzy 30-40 lat działają w branży, swoje już zarobili, a teraz szukają dodatkowego dochodu lub sposobu na przypomnienie o sobie. Dodajmy również, że w czasie pandemii otrzymali oni już pomoc od rządu w kwotach, o jakich reszta społeczeństwa czy przedsiębiorców mogła tylko pomarzyć. Mam wątpliwości, czy opłata ta rzeczywiście pójdzie do młodych, rokujących artystów malarzy, którym brakuje pieniędzy na farby.

Sztuka w dzisiejszych czasach, jeżeli jest warta uwagi, ma naprawdę dużą możliwość do zaistnienia w mediach. Jeżeli nie zaistniała, to może po prostu nie jest dobra. Gdy przedsiębiorstwo prywatne jest nie rentowne to się po prostu zamyka i państwo go nie dotuje. Przecież jest wiele fundacji, organizacji pozarządowych, gdzie artyści mogą się zgłosić i uzyskać wsparcie. Przy dzisiejszych możliwościach, jakie dają nam media, jeżeli ktoś chce się przebić, chce mieć dotarcie, to ma ku temu wachlarz możliwości. To nie jest XIII wiek, gdzie wybitny artysta całe życie przymiera głodem, a po śmierci odkrywają jego talent.

Eoptimo to firma nowa innowacyjna, która wnosi dużą wartość dodaną do rynku dystrybucji w Polsce i będzie wnosić dużą wartość dodaną dla Polskiej gospodarki. Posiadamy w 100% polski kapitał i w bardzo szybkim czasie, pomimo bardzo trudnej branży w jakiej działamy, udało nam się zaistnieć na polskim rynku. Być może to nieskromne, ale uważam, że osiągnęliśmy sukces. Teraz ten sukces, czyli dalszy rozwój, będzie zatrzymany lub bardzo spowolniony w pewnych obszarach przez dodatkowy podatek. To działa bardzo deprymująco, gdy wykonana została ogromna praca, a teraz to wszystko może być zaprzepaszczone przez jeden nieprzemyślany pomysł rządzących. Współczuję również bardzo pozostałym, w szczególności mniejszym dystrybutorom, których oferta w głównej mierze pokrywa się z listą, której dotyczy opłata reprograficzna.

Dla Eoptimo na pewno zaowocuje to zahamowaniem wzrostu w obszarze towarów znajdujących się na liście z ustawy, skłoni również do wycofania pewnych produktów z naszej oferty lub ich nie wprowadzania, jak między innymi laptopy, tablety i smartfony.

Udostępnij
- REKLAMA -