Amazon walczy przed Trybunałem Sprawiedliwości UE o usunięcie go z listy tzw. VLOP – Very Large Online Platforms – utworzonej na mocy unijnej ustawy o usługach cyfrowych (DSA). Stawką są nie tylko koszty wdrożenia nowych obowiązków, ale także kierunek regulacji rynku e-commerce w Europie.
DSA to unijna odpowiedź na rosnące znaczenie gigantów cyfrowych w życiu społecznym i politycznym. Nakłada na największe platformy obowiązki przejrzystości, nadzoru nad algorytmami, zarządzania ryzykiem i współpracy z regulatorami. W gronie objętych tymi regulacjami firm znalazły się m.in. Meta, TikTok i właśnie Amazon.
Amazon twierdzi jednak, że został potraktowany niesprawiedliwie. Argumentuje, że DSA powinna skupiać się na platformach kształtujących debatę publiczną i rozpowszechniających treści – jak media społecznościowe – a nie na internetowych marketplace’ach. Zdaniem firmy, prowadzenie handlu elektronicznego nie generuje „systemowego ryzyka”, które miałoby uzasadniać zastosowanie bardziej rygorystycznych przepisów.
Spór nie jest wyłącznie semantyczny. Status VLOP to konkretne obowiązki: przeprowadzanie audytów algorytmów rekomendacji, publikowanie raportów o moderacji treści czy tworzenie specjalnych mechanizmów zgłaszania nadużyć. Dla Amazonu to koszty operacyjne i prawne, które mogą istotnie wpłynąć na jego model działania w Europie.
Problem w tym, że granica między marketplace’em a platformą wpływu coraz bardziej się zaciera. Amazon nie tylko ułatwia sprzedaż, ale też wpływa na widoczność ofert poprzez własne algorytmy, umożliwia recenzje, a także integruje usługi reklamowe. W oczach regulatora to wystarczy, by uznać go za uczestnika obiegu informacji i ryzyk systemowych.
Podobne zarzuty do DSA zgłaszały też inne firmy, w tym Zalando, co sugeruje, że unijna definicja „bardzo dużej platformy” może być zbyt szeroka. Ostateczne rozstrzygnięcie należy teraz do Trybunału w Luksemburgu. Orzeczenie w sprawie Amazonu (T-367/23) może wyznaczyć granice przyszłych regulacji cyfrowych – nie tylko w Europie.