Apple przyspiesza europejskie inwestycje w odnawialne źródła energii, a Polska znalazła się w centrum tej strategii. Koncern ogłosił, że do 2030 r. chce w pełni zrekompensować energię zużywaną przez użytkowników jego urządzeń w Europie. To ambitny cel – szczególnie w krajach takich jak Polska, gdzie energetyka oparta jest wciąż na węglu.
Firma uruchamia projekty o łącznej mocy 650 MW – z farmami wiatrowymi i słonecznymi w Polsce, Rumunii, Grecji, Włoszech, na Łotwie oraz nową farmą działającą już w Hiszpanii. Łączna produkcja ma osiągnąć ponad milion megawatogodzin rocznie, co ma zrównoważyć ładowanie iPhone’ów, Maców i iPadów przez europejskich użytkowników. Budżet? Ponad 600 milionów dolarów.
Polska: test wiarygodności transformacji Apple
Najciekawszym przypadkiem w tej układance jest Polska – kraj z jedną z najbardziej emisyjnych sieci energetycznych w Europie. Tu Apple wspiera budowę farmy fotowoltaicznej Ecoenergy o mocy 40 MW, która ma rozpocząć działalność jeszcze w tym roku. Nie chodzi jednak o symbolikę. Wybór Polski to sygnał, że Apple chce inwestować tam, gdzie realny wpływ na redukcję emisji jest największy, a nie tylko tam, gdzie energia z OZE jest dostępna „od ręki”.
To również gest w stronę lokalnych regulatorów – presja na korporacyjną dekarbonizację rośnie, a projekty tego typu mogą stać się argumentem w dyskusji o inwestycjach technologicznych w regionie.
Europa Środkowa jako laboratorium energetyczne Big Tech
Apple równolegle inwestuje w 99 MW farmę wiatrową w Rumunii (we współpracy z Nala Renewables i OX2) oraz podpisało pierwsze korporacyjne PPA na Łotwie – 110 MW energii słonecznej od European Energy. To ważne, bo dotąd rynek PPA w Europie Środkowo-Wschodniej pozostawał w tyle za Europą Zachodnią.
W Segowii w Hiszpanii działa już pełnoskalowa farma o mocy 131 MW, zbudowana specjalnie na potrzeby Apple. Firma nie ujawnia, czy energia trafi bezpośrednio do jej infrastruktury czy posłuży jako bilans rynkowy, ale jasne jest jedno: Apple zaczyna myśleć jak operator energetyczny.
Dlaczego to ma znaczenie?
Użytkowanie produktów – ładowanie urządzeń – stanowiło w 2024 r. 29% całkowitej emisji Apple. To obszar, nad którym Big Tech ma najmniejszą kontrolę, bo zależy od miksu energetycznego poszczególnych krajów. Dlatego Apple nie czeka na rządy – buduje własne źródła.
W perspektywie 2030 r. Apple i jego dostawcy pozyskali już 19 GW mocy z OZE dla fabryk i centrów danych. Teraz firma przenosi ten model na użytkowników końcowych. To precedens, który może wywołać efekt domina – Google i Microsoft również deklarują neutralność klimatyczną, ale żaden nie prowadzi jeszcze tak szeroko zakrojonego bilansowania energii konsumenckiej.
Dla Polski projekty Apple to coś więcej niż PR. To sygnał, że kraj – mimo węglowego dziedzictwa – może stać się areną korporacyjnych inwestycji w OZE. Jeśli dziś Apple finansuje farmy fotowoltaiczne, jutro może szukać tu miejsca dla centrów danych czy hubów usługowych – pod warunkiem, że energia naprawdę stanie się zielona.