Aukcje i licytacje

Waldemar Sielski
4 min

Niedawno zawieszono, a potem anulowano aukcję na częstotliwości 5G. Niestety, mały rozbójnik czyli koronawirus zdążył i tutaj narozrabiać. Aukcja miała się tyczyć czterech rezerwacji częstotliwości z zakresu 3480-3800 MHZ, ale z powodu pandemicznego zamieszania pierwsze prawdziwe instalacje sieci 5G nie zostaną odpalone do końca roku. Dodatkowo, podjęto decyzję o odwołaniu prezesa UKE i rozpisaniu konkursu na to stanowisko, co zakończy się dopiero za kilka miesięcy. Nie jest jasne jaka była tego przyczyna, ale teraz nie będę kontynuował tego wątku.

Moją uwagę przykuła natomiast zupełnie inna licytacja – tym razem na miliardowe inwestycje zapowiadane w Polsce przez amerykańskie firmy komputerowe. Chodzi mi o usługi chmurowe, które nad Wisłą rozkwitły z powodu lockdownu i wzmożonej pracy zdalnej, telekonferencji, spotkań wideo czy webinariów. Wielu rodaków podchodzących do tej pory z rezerwą do tego zjawiska, przekonało się na własnej skórze, że jest ono niezwykle praktyczne. Wydaje się, że sytuacja ta przyspieszy migrowanie do cloudu, toteż do boju wkroczyli najwięksi globalni gracze. Może ich także zdopingowała niewidzialna ręka polskiej administracji. Pierwsze plany zaprezentował Google jeszcze zeszłej jesieni zostając partnerem Operatora Chmury Krajowej (OCHK). Nie udało mi się jednak odnaleźć ówcześnie zaanonsowanej kwoty inwestycji dotyczącej tamtych zapewnień. Pałeczkę obietnic marketingowych, po korporacji z Moutain View, przejął Microsoft deklarując wyłożenie okrągłego miliarda dolarów i zostając również partnerem OCHK. Ma to umożliwić powstanie 59-tego regionu centrum danych Microsoft Azure obsługującego przede wszystkim Europę Środkowo-Wschodnią. Na odpowiedź konkurencji nie trzeba było długo czekać. Kilka tygodni później Salesforce ogłosił wszem i wobec, że dzięki podjętym przez tę korporację wysiłkom (w szczególności wykorzystaniu jej chmurowego oprogramowania) nadwiślańska gospodarka wygeneruje 1,5 miliarda dolarów przychodów i kilka tysięcy miejsc pracy. Na koniec (przynajmniej na moment pisania felietonu) do licytacji powrócił Google ogłaszając, że zamierzone przez niego zaangażowanie w polską chmurę będzie wynosiło dwa miliardy USD. Brakuje mi już tylko deklaracji światowego dostawcy usług chmurowych numer jeden – Amazona, który podbijając stawkę nakładów uczyniłby ten przetarg jeszcze bardziej zażartym. Oczywiście należy zadać pytanie co oznaczają te grube miliardy, a w wersji amerykańskiej nawet biliony? Czy będzie to prawdziwa wartość dodana do rodzimej gospodarki, która w przyszłości przeniesie pozytywny efekt? Czy po prostu giganci zza wielkiej wody zaksięgują sobie w bajońskich kwotach szkolenia lokalnych użytkowników „za darmochę”? Tak, aby potem ci wyszkoleni, z kolorowymi dyplomami przy komputerach, mogli wydawać już własne pieniądze na technologie, w których zostali wyedukowani? Mam nadzieję, że w miarę upływu czasu poznamy stosowne odpowiedzi.

Uważam, że inicjatywy amerykańskie są bardzo cenne, gdyż przede wszystkim dają pracę osobom z wyższym wykształceniem. Po ostatnim spotkaniu obu prezydentów mają chyba także zielone światło z obu stron i sprzyjające otoczenie polityczne. Ale namawiam krajowych decydentów i biznesmenów, aby twardo negocjowali z jankeskimi partnerami. Powinni wymagać, aby we wszystkich inwestycjach był jak największy wkład naszych przedsiębiorców. I nie chodzi mi tutaj o mieszanie betonu, stawianie murów serwerowni czy ciągnięcie kabli. Mam raczej na myśli wkład intelektualny. Aby Polacy dzięki współpracy i partycypacji w projektach, oprócz nabywania doświadczenia w międzynarodowych strukturach oraz poznawania najnowocześniejszych technologii, mieli także szanse sprzedawać swoje pomysły na cały świat.

Udostępnij
- REKLAMA -