Cła Trumpa przynoszą efekty? Apple naciska na relokację produkcji poza Chiny

Cła nałożone przez administrację Donalda Trumpa zaczynają realnie wpływać na decyzje największych graczy technologicznych. Apple i jego kluczowy dostawca Luxshare rozważają przeniesienie części produkcji poza Chiny, sygnalizując głębsze zmiany w globalnym łańcuchu dostaw elektroniki.

Izabela Myszkowska
źródło: Pexels/Ivan Babydov

Chiński dostawca Apple – Luxshare – sonduje klientów w sprawie przeniesienia produkcji poza Chiny. Powód? Tzw. cła Trumpa i rosnące ryzyko geopolityczne. To sygnał, że globalna mapa produkcji elektroniki może znów się przemieszczać – tym razem jeszcze ostrożniej, ale bardziej strategicznie.

W rozmowie z analitykami Wang Laichun, prezes Luxshare Precision, dała jasno do zrozumienia: firma jest gotowa na „dostosowanie się do rynku amerykańskiego” i rozważa większe inwestycje poza Chinami – także w USA. To więcej niż kurtuazyjna wypowiedź. To echo niepokoju, który przetacza się przez łańcuchy dostaw, i kolejny sygnał zmiany myślenia wśród największych graczy w elektronice użytkowej.

Luxshare: cła to nie problem – ale sygnał

Oficjalnie – jak podkreśliła Wang – nowe taryfy mają „niewielki wpływ” na zyski Luxshare. Spółka eksportuje do USA głównie komponenty, a nie gotowe produkty. Ale równocześnie deklaruje, że opóźnia niektóre inwestycje w Chinach i analizuje „kwestie bezpieczeństwa i długoterminowego rozwoju” w kontekście relokacji.

Brzmi znajomo? To podobna retoryka, jaką od miesięcy stosują inni dostawcy Apple – Pegatron, Foxconn, Wistron – rozbudowując moce w Indiach, Wietnamie i Meksyku. Z tą różnicą, że Luxshare, firma uważana za przyszłego „superdostawcę” Apple, mówi to głośno i wprost. Co ciekawe, firma nie planuje ekspansji w Indiach – przynajmniej na razie – choć zastrzega, że „może rozważyć to na życzenie klientów”.

Ad imageAd image

Produkcja coraz bardziej strategiczna

W tle wypowiedzi Wang widać ważniejszy wątek: produkcja elektroniki przestaje być wyłącznie kwestią kosztów. Staje się elementem strategii handlowej, geopolityki i zarządzania ryzykiem. Luxshare komunikuje klientom jasno: potrzebujemy „komercyjnych gwarancji”, zanim postawimy fabryki bliżej waszych rynków. Z jednej strony – to kalkulacja biznesowa. Z drugiej – presja, by uniezależnić się od Chin, ale nie za wszelką cenę.

W praktyce oznacza to, że firmy takie jak Luxshare będą balansować między trzema wektorami: kosztami (które nadal przemawiają za Azją), presją klientów (szczególnie amerykańskich), oraz ryzykiem politycznym (które zaczyna przeważać nad ekonomią skali).

Gdzie padnie następny ruch?

Wietnam, Tajlandia, Malezja – wszystkie te kraje już przyciągają inwestycje produkcyjne. Ale to nie są proste zamienniki Chin. Wietnam, mimo dojrzałej kadry, został objęty 46% cłem eksportowym do USA. Tajlandia – 36%, Malezja – 24%. USA są też mniej konkurencyjne kosztowo, ale dają spokój regulacyjny i bliskość rynku. Stąd coraz częstsze pytania o produkcję „blisko klienta” (ang. nearshoring), szczególnie w kontekście produktów o wysokim stopniu automatyzacji.

Warto dodać, że Luxshare już dziś posiada zakłady w Meksyku i USA. Rozszerzenie ich kompetencji może być łatwiejsze niż stawianie od zera fabryk w Indiach czy w Azji Południowo-Wschodniej.

Udostępnij