Cyberatak w Singapurze: napięcia rosną, Pekin odpiera zarzuty

Cyberatak na infrastrukturę krytyczną Singapuru ponownie podgrzał globalne napięcia wokół cyberszpiegostwa. Choć władze nie wskazały sprawcy, trop prowadzi do chińskiej grupy UNC3886, co Pekin stanowczo odrzuca.

Izabela Myszkowska
1 Min
Singapur, pawilon narodowy

W weekend chińska ambasada w Singapurze stanowczo odrzuciła sugestie, jakoby grupa UNC3886 — oskarżana o cyberataki na krytyczną infrastrukturę państwa-miasta — miała powiązania z Chinami. Komunikat dyplomatyczny określił takie oskarżenia jako „bezpodstawne”, podkreślając, że Pekin nie toleruje cyberataków i sam pada ich ofiarą.

Sprawa dotyczy grupy UNC3886, którą firma Mandiant, należąca do Google, od lat klasyfikuje jako powiązaną z chińskim wywiadem. Grupa ma działać dyskretnie, koncentrując się na zaawansowanych technicznie kampaniach wymierzonych w podmioty z sektorów obronności, telekomunikacji i nowych technologii — głównie w USA i Azji. Singapur nie wskazał bezpośrednio winnego, ale kontekst oraz źródła eksperckie sugerują, że chodzi o działania państwowe.

Choć władze w Singapurze nie podały szczegółów ataku, wiadomo, że infrastruktura krytyczna obejmuje tam m.in. energetykę, opiekę zdrowotną, systemy ratunkowe, transport i bankowość. Ewentualne naruszenia w tych obszarach mogą mieć poważne konsekwencje gospodarcze i społeczne.

Incydent wpisuje się w szerszy kontekst geopolityczny, w którym zarzuty wobec chińskich grup APT (Advanced Persistent Threat) pojawiają się regularnie. Chiny konsekwentnie odrzucają te oskarżenia, przedstawiając siebie jako obrońcę cyberbezpieczeństwa na arenie międzynarodowej.

Ad imageAd image
Udostępnij