Udana pierwsza oferta publiczna (IPO) Klarny w Nowym Jorku, która wyceniła firmę na blisko 20 miliardów dolarów, rzuca nowe światło na jej agresywną strategię dotyczącą sztucznej inteligencji.
Prezes Sebastian Siemiatkowski przyznaje, że firma mogła posunąć się za daleko w wykorzystywaniu AI do cięcia kosztów i teraz skupia się na ponownym inwestowaniu w jakość produktów i usług.
Szwedzki fintech był jednym z europejskich pionierów w implementacji AI na dużą skalę. W ciągu ostatniego roku firma zredukowała zatrudnienie z 5000 do 3800 osób, a chatbot oparty na sztucznej inteligencji przejął zadania wykonywane wcześniej przez 700 pracowników obsługi klienta.
Klarna zrezygnowała również z usług zewnętrznych dostawców, takich jak Salesforce, i wykorzystała AI do tworzenia kampanii marketingowych, co przyniosło oszczędności liczone w milionach dolarów.
Teraz jednak firma rewiduje swoje podejście. Siemiatkowski zaznaczył, że oszczędności, choć zauważalne, były nieznaczne z perspektywy inwestorów. W jego ocenie rynki kapitałowe oczekują przede wszystkim wzrostu i innowacji produktowej, a nie wyłącznie optymalizacji operacyjnej.
Sygnałem zmiany jest ponowne otwarcie rekrutacji na kilkadziesiąt stanowisk w firmie.
Klarna nie porzuca sztucznej inteligencji. Zmienia się jednak narracja wokół jej zastosowania. Zamiast być postrzegana głównie jako narzędzie do redukcji kosztów, ma stać się motorem napędowym dla produktywności oraz tworzenia lepszych i bardziej zaawansowanych usług dla klientów i partnerów handlowych.
Zarząd podkreśla, że długoterminowym celem jest wykorzystanie AI do budowania przewagi konkurencyjnej poprzez jakość, a nie tylko poprzez niższe koszty. Historia Klarny staje się tym samym studium przypadku dla całej branży, pokazującym, jak znaleźć równowagę między technologiczną euforią a realnymi potrzebami biznesowymi.