W naszych czasach sporo mówi się o kompetencjach, rozwoju, doskonaleniu, ciągłym uczeniu się i zdobywaniu wiedzy. Wiele, spośród osób, które znam, chce się rozwijać i ulepszać, szukać nowych możliwości. Przypomina mi się potoczne powiedzenie „Człowiek uczy się przez całe życie”. Rozwój staje się wymogiem, podnoszenie kompetencji to norma, a przebranżowienie staje się całkowicie naturalne. I dobrze, choć istnieje problem, który nie daje mi w tej kwestii spokoju. Jako cywilizacja Zachodu jesteśmy nastawieni na osiąganie szybkich efektów. W przeciwieństwie do kultury pracy i rozwoju w Azji, gdzie przez wiele lat dąży się do perfekcji w danej dziedzinie, nam towarzyszy presja czasu i zwrotu z jego inwestycji. A to często powoduje odwrotny efekt, czego zapewne każdy z nas doświadczył, i to jeszcze w czasach szkolnych. Wśród osób uczących się, nawet 95% deklaruje odwlekanie wykonywania zadań, czyli prokrastynuje. Wśród dorosłych odsetek chronicznie odkładających na później spada do 20%. Czemu zwracam na to uwagę? Ponieważ jako społeczeństwo dorastamy i kształtujemy nawyki w atmosferze „byle do matury”, „byle do sesji” itd., by później znaleźć się w trudnej sytuacji, w której musimy radzić sobie z dynamicznie zmieniającym się otoczeniem, wymagającym od nas zdyscyplinowania i skupienia na celu. Ten dysonans sprawia, że trudno o wytworzenie kultury pracy i nauki, opartej na społecznie przyjętych normach.
Nie inaczej jest w przypadku kompetencji cyfrowych. Możliwości technologiczne zmieniają się z miesiąca na miesiąc, stwarzając coraz więcej obszarów rozwoju, ale także wyzwań, aby nie pozostać w tyle. Stwierdzenie „kto się nie rozwija, ten się cofa” jeszcze nigdy nie miało tak istotnego znaczenia, jak dziś i w przyszłości, która nas czeka.
Rozwijanie się związane jest z niesamowitą satysfakcją, a edukacja, jako narzędzie do jego osiągania, powinna być płomieniem, który nas ogarnia, ale nie spala.