Technologiczne bankructwo: czas wyzerować dług technologiczny

W 2026 roku coraz więcej firm porzuca konserwatywne podejście do utrzymania przestarzałych systemów IT, ogłaszając symboliczne „technologiczne bankructwo”. Zamiast inwestować w łatanie starego, liderzy przesuwają budżety na nowoczesne, elastyczne i oparte na AI środowiska, które umożliwiają szybki rozwój mimo niepewności rynkowej.

Klaudia Ciesielska
6 Min
pieniądze, dolary, SaaS

W 2025 roku firmy nie tylko tną koszty IT – coraz częściej mówią: resetujemy wszystko. Liderzy technologii przestają aktualizować przestarzałe systemy i zaczynają podejmować decyzje, które jeszcze niedawno uznano by za zbyt ryzykowne: zamiast łatać i przedłużać życie starego, lepiej ogłosić „technologiczne bankructwo” i zbudować ekosystem IT od nowa – lżejszy, elastyczniejszy i gotowy na erę AI.

To nie tylko metafora. Raport Forrester’s 2026 Budget Planning Guides wskazuje, że rośnie liczba organizacji, które zamiast konserwować systemy legacy, przesuwają środki na technologie, które umożliwiają wzrost: automatyzację, analitykę, modele generatywne i rozwiązania edge computing. Liderzy IT mówią wprost: każda linia kodu i każda szafa serwerowa musi mieć uzasadnienie biznesowe – w przeciwnym razie przestaje być inwestycją, a staje się stratą.

Reset zamiast konserwacji

Dług technologiczny to nic nowego. Problem w tym, że w 2026 roku przestał być marginalnym kosztem ukrytym w budżetach działów IT. Stał się strategicznym ciężarem. Starsze systemy są coraz mniej kompatybilne z wymaganiami nowoczesnych aplikacji, trudniejsze w utrzymaniu, droższe w integracji z chmurą i – co kluczowe – opóźniają wdrażanie AI. W realiach presji inflacyjnej, napięć geopolitycznych i niepewności gospodarczej, nikt nie chce utrzymywać IT, które nie napędza wzrostu.

Forrester zachęca liderów do bardziej radykalnego podejścia: zamiast inwestować w utrzymanie, porzucić przestarzały stack, zlecić jego minimalne wsparcie zewnętrznym dostawcom i zbudować nową architekturę – cloud-optimal, AI-native, opartą na danych.

Ad imageAd image

To podejście nie jest jeszcze normą, ale szybko się upowszechnia. Dla firm z dużą skalą i odpowiednią gotowością organizacyjną to sposób na skokową zmianę efektywności, kosztów i przewagi konkurencyjnej.

Czym właściwie jest „technologiczne bankructwo”?

To koncepcja strategiczna – oznacza zaprzestanie inwestycji w systemy i procesy, które nie wspierają kluczowych celów biznesowych. Nie chodzi tylko o zamykanie serwerowni. Często to także decyzja o rezygnacji z monolitycznych systemów ERP, przepisanie aplikacji na mikroserwisy, migracja danych do rozwiązań edge-ready lub całkowita przebudowa cyfrowej architektury.

W praktyce ogłoszenie „technologicznego bankructwa” oznacza trzy ruchy:

  • Odcinamy finansowanie i rozwój starszych systemów.
  • Zlecamy ich podstawowe utrzymanie lub migrację na zewnątrz.
  • Budujemy nową warstwę systemową od zera, opartą na nowoczesnych technologiach.

Dla zespołów IT to duże wyzwanie, ale i szansa na uwolnienie się od lat narastającej złożoności. Dla działów finansowych – powód do optymalizacji struktury kosztów i rozliczalności wydatków technologicznych.

Kto może sobie na to pozwolić?

Najczęściej tę drogę wybierają duże organizacje z branż o wysokiej presji transformacyjnej: finanse, opieka zdrowotna, telco. Mają większe budżety, większą motywację do wdrażania AI, a także więcej do stracenia, jeśli przegapią moment.

Przykłady? Banki przechodzące na core banking cloud-native, firmy medyczne, które inwestują w AI do rozpoznawania obrazów i automatyzacji dokumentacji, czy sieci detaliczne, które porzucają własne systemy POS na rzecz zunifikowanych platform SaaS z otwartym API.

Ale podejście to zyskuje też zwolenników wśród średnich firm, które wcześniej nie mogły sobie pozwolić na taką transformację. Dziś dostępność narzędzi low-code, usług integracyjnych i gotowych komponentów AI pozwala przeprowadzić „technologiczny reset” szybciej i taniej niż kiedykolwiek.

Co to oznacza dla kanału IT?

Dla integratorów, resellerów i dostawców technologii to moment zmiany retoryki sprzedażowej. Nie wystarczy już oferować „modernizacji” lub „cyfrowej transformacji” – klient potrzebuje kogoś, kto pomoże mu zdecydować: co zostawiamy, co usuwamy, a co budujemy od nowa.

To także ogromna szansa dla firm specjalizujących się w migracji, integracji, zarządzaniu projektami IT czy zarządzaniu zmianą. Klient nie szuka już wyłącznie technologii – szuka partnera, który przeprowadzi go przez pełen proces „odcięcia kabla” i zbudowania nowego środowiska pracy.

Wygrywać będą ci partnerzy, którzy oprócz dostarczenia sprzętu czy oprogramowania potrafią doradzić w restrukturyzacji środowiska IT, podpowiedzieć nowe modele kosztowe (np. OpEx vs CapEx) i wesprzeć w procesie szkolenia zespołów w nowych narzędziach.

Nie każdy powinien ogłaszać „bankructwo”

To podejście ma swoje ryzyka. Zbyt szybka rezygnacja z systemów legacy bez planu migracji może skończyć się paraliżem operacyjnym. Utrata danych, niekompatybilność systemów, przeciążenie zespołów – to realne zagrożenia.

Nie każda organizacja jest gotowa na pełne „bankructwo” – ale każda może przemyśleć, które komponenty dzisiejszego IT można odsunąć na bok, zamrozić, przenieść, by skupić budżet i zasoby na tym, co naprawdę tworzy wartość.

W wielu przypadkach właściwym rozwiązaniem będzie model hybrydowy – łączenie nowego z dobrze kontrolowanym starym. Kluczowe jest jednak to, że stary system nie może już rządzić budżetem, strategią ani rytmem działania IT.

Przyszłość buduje się szybciej bez bagażu

Ogłoszenie „technologicznego bankructwa” to nie porażka – to świadoma decyzja strategiczna. To odwaga, by powiedzieć: to, co doprowadziło nas tu, nie zaprowadzi nas dalej.

Liderzy IT, którzy dziś pozbywają się długów technologicznych, nie tylko poprawiają strukturę kosztów. Zyskują przestrzeń do inwestowania w technologie przyszłości: agenticzną AI, inteligencję brzegową, automatyzację decyzji.

Gdy tempo zmian jest coraz szybsze, organizacje z lekkim, adaptacyjnym środowiskiem IT wygrywają nie dlatego, że są bardziej innowacyjne – ale dlatego, że mogą szybciej reagować, eksperymentować i dostarczać wartość klientom. A to dziś największy kapitał.

Udostępnij