Trump chce, aby Tajwan płacił USA za ochronę. Wypowiedź wpłynęła na cenę akcji TSMC

Autor: Library of Congress / Unplash
Klaudia Ciesielska
4 min

Donald Trump, republikański kandydat na prezydenta USA, w wywiadzie dla Bloomberg Businessweek, wywołał spore zamieszanie komentarzami na temat obrony Tajwanu przez Stany Zjednoczone. W wywiadzie z 25 czerwca, opublikowanym 16 lipca, Trump stwierdził, że Tajwan powinien płacić USA za swoją obronę, co wpłynęło na spadek akcji tajwańskiego giganta technologicznego TSMC. W obliczu gigantycznych zysków generowanych przez tajwańskie firmy oraz kondycję gospodarczą wyspy, wsparcie militarne z zewnątrz bez sprawiedliwej partycypacji w kosztach, wydaje się nie mieć sensu. Zwłaszcza, że USA nie obowiązuje żadna formalna umowa w tym zakresie. Z perspektywy innych sojuszników USA, sytuacja ta jest nie tylko niesprawiedliwa, ale także ma wpływ na realizację innych umów sojuszniczych, skonstruowanych w partnerski sposób. 

Donald Trump zwrócił uwagę, że obecny układ przypomina działalność firmy ubezpieczeniowej, gdzie jedna strona korzysta z ochrony, nie wnosząc adekwatnych opłat. Biorąc pod uwagę, że gospodarka Tajwanu to światowa potęga pod względem przychodów z lukratywnego rynku półprzewodników, logiczne wydaje się, że część tych środków powinna być przeznaczona na cele obronne, zwłaszcza w tak napiętej sytuacji, jaka ma miejsce na linii Tajpej – Pekin. To mogłoby nie tylko wzmocnić pozycję Tajwanu, ale także zademonstrować jego gotowość do współpracy z międzynarodową społecznością w duchu odpowiedzialności i wzajemnego wsparcia. 

Komentarze Trumpa wywołały szybką reakcję rynku – tajwańska firma TSMC odnotowała spadek wartości akcji o 2,4% w środę. Na wypowiedź republikańskiego kandydata odpowiedział także tajwański rząd. Premier Tajwanu Cho Jung-tai podkreślił, że Tajwan i USA mają dobre stosunki pomimo braku formalnych umów obronnych, a wyspa stale wzmacnia swój budżet obronny. 

REKLAMA

Krytycy mogą twierdzić, że podejście Trumpa jest zbyt twarde i może zaszkodzić delikatnym stosunkom międzynarodowym, a także wprowadzić zamieszanie na niezwykle dochodowym rynku półprzewodników. Niemniej jednak, w świecie, gdzie zasoby są ograniczone, a zagrożenia stale rosną, konieczne jest, aby wszyscy partnerzy dzielili się kosztami związanymi z obroną i bezpieczeństwem. Tajwan, z jego rozwiniętą gospodarką i strategicznym znaczeniem, nie jest tu wyjątkiem.

Dodatkowo, argument Trumpa o tym, że Tajwan “nic nie daje” USA, ma swoje podstawy w kontekście historycznym. Od 1979 roku, kiedy USA i Chiny uznały się nawzajem i nawiązały stosunki dyplomatyczne, relacje wojskowe z Tajpej stały się mniej formalne, co zwiększyło obciążenie finansowe dla Stanów Zjednoczonych. Wzmocnienie współpracy obronnej poprzez większy wkład finansowy ze strony Tajwanu mogłoby przywrócić równowagę w tych relacjach i zademonstrować, że Tajwan jest gotów wziąć na siebie większą odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo.

Warto zaznaczyć, że choć wypowiedź prezydenta Trumpa odnosi się do sytuacji politycznej, ewentualne ograniczenie wsparcia ze strony USA mogłoby wpłynąć na rynki IT. Jeśli retoryka za oceanem się przyjmie, Tajwan będzie musiał wziąć większą odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo, aby ratować swoje rynki. Decyzja ta z pewnością będzie kosztowna, ale jeśli rząd na wyspie nie podejmie żadnych działań, narazi swoje bezpieczeństwo na szwank, w konsekwencji generując niepewność gospodarczą i odpływ inwestycji za granicę, docelowo tracąc nie tylko pieniądze, ale także narażając się utratę zaufania firm i dotychczasowego stopnia niezależności od Pekinu.

Na arenie międzynarodowej, relacje między Waszyngtonem a Tajpej pozostają skomplikowane, zwłaszcza w obliczu rosnących napięć z Pekinem, który nie wyklucza użycia siły w celu przejęcia kontroli nad Tajwanem. Tajwan, pod przewodnictwem prezydenta Lai Ching-te, stara się utrzymać stabilność i bezpieczeństwo wyspy, jednocześnie oferując dialog, który Pekin jednak konsekwentnie odrzuca.