Unia Europejska stawia warunki Chinom: inwestycje tylko za know-how

Unia Europejska rozważa nałożenie nowych warunków na chińskie inwestycje, w tym obowiązkowego transferu technologii i know-how. To sygnał, że Bruksela odchodzi od dotychczasowej polityki otwartości, stawiając na zasadę wzajemności w relacjach gospodarczych z Chinami.

2 Min
Unia europejska, AI, UE, KE
źródło: Markus Spiske / Unplash

Unia Europejska wchodzi w nową fazę myślenia o bezpieczeństwie gospodarczym. Podczas spotkania ministrów w Danii, która sprawuje rotacyjną prezydencję, pojawił się postulat obwarowania chińskich inwestycji w Europie dodatkowymi warunkami – w tym obowiązkowym transferem technologii i know-how. To wyraźne odejście od dotychczasowego modelu otwartości rynku i sygnał, że Bruksela zaczyna grać według zasad, które od lat stosują Pekin i Waszyngton.

Duński minister spraw zagranicznych Lars Rasmussen przyznał, że Europa zbyt długo zakładała, że przestrzeganie reguł wolnego handlu samo w sobie wystarczy, by wygrać globalną konkurencję. „Jeśli zapraszamy chińskie inwestycje do Europy, musi to być powiązane z transferem technologii” – podkreślił. To zdanie może stać się punktem zwrotnym w unijnej polityce przemysłowej.

Bruksela od miesięcy analizuje, jak ograniczyć ryzyka związane z napływem kapitału z krajów autorytarnych, szczególnie w sektorach strategicznych – półprzewodnikach, OZE, infrastrukturze krytycznej i elektromobilności. Komisja Europejska pracuje nad dokumentem, który do końca roku ma przedstawić konkretne narzędzia: od screeningu inwestycji po wymóg „prawdziwych inwestycji”, jak to ujął komisarz ds. handlu Maroš Šefčovič – tworzących miejsca pracy, przynoszących IP i transfer wiedzy.

Reakcja Pekinu była natychmiastowa. Rzecznik chińskiego MSZ Lin Jian skrytykował pomysł, mówiąc o „protekcjonistycznych i dyskryminacyjnych praktykach”. Chiny oficjalnie sprzeciwiają się przymusowemu transferowi technologii – choć europejscy producenci samochodów, dóbr przemysłowych czy turbin wiatrowych od lat wskazują, że taki transfer często był warunkiem wejścia na chiński rynek.

W tle toczy się więc spór o definicję sprawiedliwości w globalnym handlu. Europa, która przez dekady stawiała na otwartość, zaczyna przyjmować logikę wzajemności: dostęp za dostęp, technologie za technologie.

Czy UE jest gotowa na politykę, którą sama dotąd krytykowała? I czy europejskie firmy – zwłaszcza uzależnione od chińskich łańcuchów dostaw – poprą taki kierunek? Nadchodzące miesiące pokażą, czy Bruksela zdoła stworzyć wspólne zasady, które zbalansują konkurencyjność z bezpieczeństwem. Jedno jest pewne: era naiwnego wolnego handlu w Europie właśnie dobiega końca.

Udostępnij