Opłata reprograficzna jako “podatek od smartfona” to już od dawna przeszłość. Już od roku podejrzewano, że rząd odejdzie od nałożenia kontrowersyjnej opłaty na smartfony. Co jednak z innymi urządzeniami?
Temat opłaty reprograficznej powraca jak zły sen. Kolejne lato i kolejna dyskusja w tym, nieco już pokrytym kurzem czasu, temacie brzmi prawie jak opowieść o deja vu. A jednak to nie złudzenie. Ministerstwo Kultury zakończyło konsultacje ws. wspomagania artystów za pomocą zmienionej wersji opłaty reprograficznej. Zmienionej, ponieważ opłata ciągle obowiązuje, jednak w dość zamierzchłej wersji, obejmującej m.in. magnetowidy. Teraz na liście urządzeń objętych opłatą mają znaleźć się komputery, tablety, telewizory itd. Nowa wersja opłaty ma przynosić 565 mln zł rocznie.
Jak podaje Ministerstwo, opłata ma wynosić od 1 do 4 proc. ceny brutto urządzenia. Wpływy z opłaty zasilą Fundusz Wsparcia Artystów Zawodowych (49 proc.). Po 11,5 procent trafi do organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i pokrewnymi artystów wykonawców oraz producentów fonogramów i wideogramów. 5 procent pobranej kwoty przekazywane będzie wydawcom. Danina nie obejmie urządzeń przemysłowych, zgodnie z wyrokami TSUE.
W teorii, opłata ma zostać nałożona na importerów sprzętu, na którym ciąży. W praktyce jednaj, przy niskich marżach dystrybucji, trudno, aby zdecydowali się oni na poniesienie kosztów opłaty, co zostanie przerzucone na konsumentów, w konsekwencji wywołując wzrost cen elektroniki. Więcej na ten temat w filmie na kanale Studio BrandsIT, gdzie rozmawiamy z Andrzejem Przybyło, Prezesem AB S.A., Przemysławem Ladrą, Wiceprezesem X-Kom; Michałem Kanownikiem, Prezesem Związku Cyfrowa Polska; Wojciechem Buczkowskim, Prezesem Komputronik S.A. w restrukturyzacji.