Z translatora do workflow robota. DeepL wchodzi w nowy segment AI

DeepL, który zbudował globalny biznes na jakości tłumaczeń lepszej od Big Techu, właśnie próbuje wejść na kolejny poziom gry. Firma pokazała agenta AI, który nie tylko rozumie język, ale ma wykonywać realną pracę w aplikacjach biznesowych — i tym samym wchodzi bezpośrednio w strefę wpływów Microsoftu, Google i OpenAI.

3 Min
sztuczna inteligencja
źródło: Freepik

DeepL był przez lata tym nietypowym niemieckim challengerem: niepozorne biuro w Kolonii, prawie brak marketingu, jedna funkcja zrozumiała dla każdego CIO i każdej firmy lokalizacyjnej na Ziemi – tłumaczenia lepsze niż Google. Na tym jednym filarze udało się zbudować firmę wartą 2 mld dol. (wycena z rundy z maja 2024 r.), ponad 200 tys. klientów B2B i pozycję kandydata do giełdy.

Teraz DeepL próbuje drugiej sztuczki: chce wyjść poza tekst i wejść w core workflow firm. Tu zaczyna się prawdziwy ring z Microsoftem, Google i OpenAI. DeepL pokazało w Berlinie nowy produkt: DeepL Agent. W skrócie – to autonomiczny agent AI, który ma działać nie jak API, ale jak wirtualny użytkownik obsługujący aplikacje biznesowe, w tym te, których nie ma w standardowych katalogach integracyjnych. W materiałach firmy: eksport insightów dla sprzedaży, automatyzacja OCR/faktur w finansach, łączenie aplikacji niszowych i autorskich systemów.

To nie jest tylko kolejny chatbot dla enterprise. To próba skoku na obszar, który dotychczas zdominował Microsoft Copilot, OpenAI z integracjami w ChatGPT Team/Enterprise i SAP, który ma ambicję zbudować własny agentowy ekosystem dookoła S/4HANA.

DeepL ma jedną przewagę: dyscyplinę produktową. Przez lata nie dali się skusić wszystkiemu dla wszystkich i budowali selektywnie. Customization Hub był pierwszym krokiem w kierunku wprowadzania AI do istniejących procesów językowych w korporacjach — glosariusze, style guides, kontekst firmowy. Agent jest rozszerzeniem tego myślenia: więcej automatyzacji blisko procesów.

Pytanie brzmi jednak: czy DeepL jest w stanie zmonetyzować automatyzację równie skutecznie, jak monetyzuje tłumaczenie maszynowe o wysokiej jakości? Rynek agentów LLM/AI dopiero się buduje, ale już wiadomo, że marże nie będą tak wysokie, jak w enterprise MT — bo tu Microsoft sprzedaje tę samą obietnicę w Copilotach i ma gigantyczną przewagę dystrybucyjną (M365). Z drugiej strony — firmy chcą różnorodności dostawców. Zwłaszcza w Europie — gdzie argument jurysdykcji i suwerenności danych wciąż jest realną przewagą sprzedażową.

Jeśli DeepL chce zrobić IPO w latach 2025-2026, potrzebuje nowej historii wzrostu. Tłumaczenia mogą być rosnącym, ale nie pionierskim segmentem. Agenci — w 2026 będą w szczycie popularności, a później prawdopodobnie będą już w praktycznej fazie (wdrożenia do procesów, nie w marketingowych demo). 

DeepL ma markę, ma technologię, ma klientów. Teraz musi udowodnić, że jego agent nie jest tylko ładnym demo z wydarzenia w Berlinie, ale narzędziem, które potrafi realnie przejąć pracę od ludzi — bez przepisywania całej organizacji na wzór Microsoftu albo SAP. Jeśli to się uda — DeepL faktycznie wejdzie do ligi tych, z którymi dotąd tylko walczył o jakość tłumaczeń. Jeśli nie — zostanie premium translator-as-a-service.

Udostępnij