Wojna o talenty w AI. Dlaczego najwięksi płacą miliony za jednego badacza?

Wyścig o dominację w sztucznej inteligencji przeniósł się z laboratoriów badawczych na rynek pracy. W Dolinie Krzemowej trwa bezprecedensowa walka o nielicznych ekspertów, którzy mogą przesądzić o przewadze technologicznej całych firm.

Natalia Zębacka
sztuczna inteligencja, AI, cła
źródło: Unsplash

Od końca 2022 roku Dolina Krzemowa weszła w nową fazę wyścigu zbrojeń — tym razem stawką nie jest infrastruktura ani model, lecz człowiek. Najwięksi gracze w AI toczą wojnę o nieliczną grupę badaczy, którzy potrafią zrobić różnicę między kolejnym modelem a kolejną epoką.

W praktyce przypomina to transfery w NBA. Milionowe premie retencyjne, szybsze nabywanie opcji na akcje i osobiste zabiegi CEO to dziś standard w rekrutacji czołowych „individual contributors” (IC) — specjalistów, którzy samodzielnie potrafią przesunąć granice technologii. Według źródeł Reutersa, Google DeepMind oferuje pakiety warte 20 mln dolarów rocznie, a OpenAI broni swoich ludzi ofertami zbliżonymi do tej skali. Nawet nowicjusze jak xAI Elona Muska próbują przebić się telefonami, prywatnymi lotami i… pokerem.

Dlaczego aż tak? Bo — jak pisze Sam Altman — mamy dziś do czynienia z „10 000x” talentami, czyli ludźmi, których wpływ na modele AI jest dosłownie wykładniczy. Problem w tym, że takich osób jest garstka: od kilkudziesięciu do może tysiąca globalnie. W efekcie to nie firmy budują modele, lecz modele są wynikiem pracy tych konkretnych ludzi.

Rynek staje się więc paradoksalnie mniej zrównoważony. Pomimo rosnącej liczby inżynierów AI na rynku (według LinkedIna liczba profili z kompetencjami AI wzrosła o 75% w ciągu dwóch lat), główni aktorzy walczą o elitę — często z fizycznym wykształceniem, doświadczeniem akademickim i zdolnością do publikacji przełomowych prac. Mimo postępu w narzędziach, to ludzie nadal uczą maszyny, nie odwrotnie.

Ad imageAd image

Trend ten pokazuje również, że rewolucja AI nie będzie tania ani masowa. Firmy budujące przewagę na bazie własnych modeli muszą albo zapłacić dziesiątki milionów za „czempionów”, albo — jak Zeki Data — wykorzystywać analizy w stylu „Moneyball”, by wyłowić nieoszlifowane diamenty.

AI nie demokratyzuje się tak szybko, jak obiecywano. Władza koncentruje się wokół kapitału, mocy obliczeniowej i — przede wszystkim — kilku wybitnych umysłów. To nie tyle rynek pracy, co elitarna liga. I wygląda na to, że dopiero się rozgrzewa.

 

 

Udostępnij