Cyfrowa dostępność stała się równoważna z obecnością rynkową, a każda sekunda niedostępności oprogramowania ma swoją cenę — często liczona w milionach dolarów. Mimo to, według najnowszego raportu Tricentis, aż dwie trzecie przedsiębiorstw spodziewa się poważnych zakłóceń we wdrożeniach IT w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Co gorsza, prawie jedna czwarta organizacji uznaje ryzyko takich incydentów za „ekstremalne”.
Zaskakująco, problem nie tkwi w technologii, lecz w zarządzaniu nią. Raport wskazuje na systemowe pęknięcie między liderami IT a zespołami inżynieryjnymi, które coraz częściej stawia szybkość wdrożeń ponad jakość kodu. To rozdźwięk, który coraz częściej kończy się nie tylko awariami systemów, lecz także realnymi stratami finansowymi — aż 40% organizacji przyznało, że roczne koszty błędów w oprogramowaniu przekraczają milion dolarów, a w branży finansowej niemal połowa firm notuje straty powyżej 5 milionów.
Gdy liderzy ignorują czerwone flagi
Tricentis zwraca uwagę na paradoks: przedsiębiorstwa, które inwestują w innowacje, równocześnie zaniedbują fundament jakości. Niemal dwie trzecie badanych przyznaje się do regularnego wdrażania niesprawdzonego kodu — często pod presją terminów. Deweloperzy czują się zobowiązani do przyspieszania wdrożeń, a nie do poprawy stabilności. Wynik? Awarie, które nie tylko obniżają produktywność, lecz również podważają zaufanie klientów i inwestorów.
W tle tych napięć wciąż działa tzw. dług technologiczny. Zbyt wiele organizacji opiera swoje systemy na przestarzałych fundamentach, które utrudniają skalowanie, utrzymanie i rozwój. 35% respondentów wskazało właśnie dług technologiczny jako główną barierę dla rozwoju, tuż obok problemów komunikacyjnych między zespołami deweloperskimi i testerskimi.
Katastrofy jako punkt zwrotny?
Rok 2024 przyniósł bolesną lekcję w postaci awarii wywołanej wadliwą aktualizacją zabezpieczeń CrowdStrike na systemach Windows. Szacuje się, że incydent kosztował firmy z listy Fortune 500 aż 5 miliardów dolarów. Linie lotnicze odwoływały tysiące lotów, a przedsiębiorstwa na całym świecie musiały błyskawicznie przywracać swoje środowiska do działania.
Te wydarzenia skłoniły część firm do rewizji procedur związanych z jakością oprogramowania i reagowaniem na incydenty. Ale czy to wystarczy, by zmienić podejście systemowe?
AI: lek na całe zło?
Wśród liderów technologicznych rośnie nadzieja, że automatyzacja i generatywna sztuczna inteligencja mogą przejąć najbardziej czasochłonne i podatne na błędy procesy. Aż 90% badanych ufa AI w kontekście podejmowania decyzji o wydaniu kodu, a 81% oczekuje, że technologia zwiększy wydajność zespołów dzięki przejęciu powtarzalnych zadań.
To jednak miecz obosieczny. Z jednej strony narzędzia AI mogą przyspieszyć testowanie, identyfikację błędów i usuwanie długu technicznego. Z drugiej — mogą też zwiększyć presję na zespoły, by jeszcze szybciej dostarczać rozwiązania, często bez odpowiednich zabezpieczeń jakościowych.
Kultura jakości nie może być dodatkiem
Z raportu Tricentis wyłania się wyraźny wniosek: największym zagrożeniem dla stabilności systemów IT nie jest technologia, lecz brak strategicznej spójności. Jeśli liderzy przedkładają szybkość nad jakość, to nawet najlepsze zespoły i najnowsze narzędzia nie powstrzymają awarii.
W świecie zdominowanym przez SaaS, chmurę i gospodarkę 24/7, każda sekunda przerwy może oznaczać utracone przychody i reputacyjne rysy. Czas, aby kultura jakości przestała być dodatkiem do roadmapy, a stała się jej fundamentem.
Nie chodzi o to, by działać wolniej — chodzi o to, by działać mądrzej. A to oznacza nie tylko inwestycje w narzędzia, ale przede wszystkim w spójność komunikacyjną, procedury testowe i dojrzałość technologiczną.