Europa w infrastrukturnym cieniu AI. Czy kontynent przespał swój moment?

Wydatki na infrastrukturę AI eksplodują w tempie 166% rocznie, a prognozy IDC na 2029 rok sięgają 758 miliardów dolarów, co potwierdza globalny wyścig o surową moc obliczeniową. Niestety, twarde dane obnażają strategiczną słabość Europy, która z udziałem poniżej 5% zostaje w infrastrukturnym cieniu USA i Azji, ryzykując utratę cyfrowej suwerenności.

5 Min
Serwer, data center

Globalny rynek sztucznej inteligencji przeżywa bezprecedensowy boom, który przypomina bardziej gwałtowną gorączkę złota niż stabilną ewolucję technologiczną. Najnowsze dane IDC pokazują skalę tej rewolucji: prognozy wskazują, że poziom inwestycji w samą infrastrukturę AI osiągnie zawrotne 758 miliardów dolarów do 2029 roku. Aby zrozumieć to tempo, wystarczy spojrzeć na drugi kwartał 2025 roku, w którym wydatki na sprzęt i pamięć masową dla AI wzrosły o 166% rok do roku, osiągając 82 miliardy dolarów.

Mówimy tu o fundamentalnej zmianie. To nie jest kolejny trend w oprogramowaniu; to globalny wyścig zbrojeń o surową moc obliczeniową. W tym wyścigu, który zdefiniuje liderów gospodarczych na nadchodzące dekady, dane ujawniają jednak niepokojącą dysproporcję. Podczas gdy Ameryka i Azja budują fundamenty nowej gospodarki, Europa wydaje się być jedynie cichym obserwatorem.

Architektura globalnej dominacji

Kto zatem rozdaje karty w tej grze o najwyższą stawkę? Dane nie pozostawiają złudzeń.

Centrum globalnego rynku stanowią Stany Zjednoczone, odpowiadające za przytłaczające 76% wszystkich wydatków na infrastrukturę AI. To tam rezydują hiperskalerzy, dostawcy usług chmurowych i giganci usług cyfrowych, którzy – jak pokazują dane – napędzają aż 86,7% wszystkich globalnych inwestycji. To oni kupują lwią część najnowocześniejszego sprzętu, definiując standardy, ceny i dostępność.

Na drugim miejscu umacniają się Chiny. Choć ich obecny udział (11,6%) jest znacznie mniejszy, kluczowe jest tempo pościgu. IDC prognozuje, że to właśnie region Chin będzie rósł najszybciej na świecie, ze złożonym rocznym wskaźnikiem wzrostu (CAGR) na poziomie aż 41,5% w ciągu najbliższych pięciu lat.

Rynek nie jest zdywersyfikowany. Mamy do czynienia z technologicznym duopolem USA i Chin, który reszcie świata, w tym Europie, zdaje się pozostawiać rolę klienta.

EMEA: Zaledwie 4,7% tortu

W tym właśnie kontekście pozycja Europy (region EMEA) wygląda alarmująco. W tym samym okresie, gdy USA inwestowało miliardy, region EMEA odpowiadał za zaledwie 4,7% globalnych wydatków. To mniej niż region Azji i Pacyfiku (z Japonią, ale bez Chin).

Co gorsza, prognozy nie wskazują na szybkie nadrabianie zaległości. Wręcz przeciwnie, luka może się pogłębiać. Przewidywany wzrost dla EMEA (CAGR na poziomie 17,3%) jest ponad dwukrotnie niższy niż dla USA (40,5%) czy Chin (41,5%). Nie tylko startujemy z niskiego pułapu, ale i biegniemy znacznie wolniej.

Rodzi to fundamentalne pytania. Czy ta dysproporcja jest efektem braku europejskich hiperskalerów, zdolnych konkurować z Google, Amazonem czy Alibabą? Czy nasze regulacje, choć słuszne, zniechęcają do inwestycji w twardą infrastrukturę, zanim rynek zdążył na dobre powstać? A może europejskie firmy świadomie obrały strategię “wynajmuj, nie buduj”, godząc się na rolę “rentiera” w świecie definiowanym przez amerykańskie chmury?

Anatomia zależności

Aby zrozumieć powagę sytuacji, trzeba wiedzieć, na co idą te gigantyczne pieniądze. Otóż wydatki na infrastrukturę AI to dziś w 98% wydatki na serwery.

Nie chodzi jednak o dowolne maszyny. Królem rynku, stanowiącym aż 91,8% wydatków na serwery, są jednostki akcelerowane – czyli serwery wyposażone w potężne procesory graficzne (GPU) i inne dedykowane akceleratory. To właśnie one są “złotymi łopatami” w tej gorączce złota. Ich sprzedaż wzrosła o niewyobrażalne 207,3% rok do roku.

To właśnie te komponenty są dziś wąskim gardłem i prawdziwym motorem rewolucji AI. I to właśnie ich Europa niemal nie produkuje i, jak pokazują dane, nie kupuje na masową skalę w celu budowy własnej infrastruktury. Przesiadając się do chmury, stajemy się w 100% zależni od dostaw i cenników wąskiej grupy (głównie amerykańskich) firm.

Strategiczne koszty europejskiej bierności

Bycie jedynie konsumentem, a nie kreatorem, w erze AI niesie ze sobą trzy fundamentalne zagrożenia dla europejskiego biznesu.

Po pierwsze, tracimy suwerenność cyfrową. Wiele mówi się o ochronie danych i europejskich wartościach (jak w AI Act), jednak dyskusje te stają się akademickie, gdy 84,1% wdrożeń AI i tak działa w środowiskach chmurowych i współdzielonych, kontrolowanych przez podmioty spoza kontynentu.

Po drugie, oddajemy innowacje i marżę. Prawdziwe pieniądze w tej rewolucji zarabiają dziś dostawcy infrastruktury (producenci akceleratorów) oraz hiperskalerzy (dostawcy usług). Europa, skupiając się na byciu “użytkownikiem” modeli AI, rezygnuje z zysków na najbardziej fundamentalnym i lukratywnym poziomie.

Po trzecie, tworzymy barierę konkurencyjności. Jeśli AI jest nową elektrycznością, to dostęp do mocy obliczeniowej jest dostępem do elektrowni. Firmy z regionów, które nie mają własnej, silnej infrastruktury, będą płacić więcej i czekać dłużej na zasoby niezbędne do trenowania własnych modeli i wdrażania innowacji.

Przespanie momentu na inwestycje w fundamenty sztucznej inteligencji to nie jest techniczne niedopatrzenie. To strategiczny błąd gospodarczy, który może zdefiniować pozycję Europy – jako zależnego konsumenta, a nie współtwórcy technologii – na nadchodzące dekady.

Udostępnij