Stabilność polityczna korzystna dla wszystkich – felieton Rafała Garszczyńskiego

Rafał Garszczyński
7 min

W ostatnich dniach trudno nie zauważyć sporu wokół działań władzy zmierzających do zmian w wymiarze sprawiedliwości. We wszelkiego rodzaju mediach, zarówno tych sprzyjających obecnie rządzącym, jak i przeciwnych, a także w wielu zagranicznych, w tym nawet nie zajmujących się na co dzień polityką, pojawiają się sprawozdania z demonstracji, burzliwych obrad i przeróżne spekulacje dotyczące nadchodzących wydarzeń. Media potrzebują czytelników, a nic nie pozwala tak przyciągnąć uwagi, jak sensacja, afera i dynamicznie zmieniająca się sytuacja. Styl relacji przybiera wtedy styl znany z najlepszych aren sportowych, przewaga jednej ze stron konfliktu jest tylko chwilowa. Tu jednak analogie do igrzysk są tylko chwilowe, bowiem przegrany sportowiec już na drugi dzień przystępuje do realizacji kolejnej fazy cyklu treningowego i zwykle już za moment powraca na kolejne zawody silniejszy i gotowy do kolejnej potyczki.

Niestety dla nas wszystkich, bitwa o praworządność to nie są sportowe zawody, których rezultatami można wypełnić czołówki gazet i kolorowe paski informacyjnych kanałów telewizyjnych. Tu bitwa toczy się o coś zupełnie innego. Przegrywamy ją wszyscy niezależnie od tego, czy sądy uda się władzy zmienić i jak będą wyglądały te nowe. Tu zwycięzców nie będzie, być może za wyjątkiem nielicznej grupy polityków, którzy zaspokoją swoje prywatne ambicje. Przegrywa bowiem Polska i jej międzynarodowa reputacja, a także nasze obywatelskie poczucie bezpieczeństwa, niezależnie od tego, czy z wygranymi politykami sympatyzujemy, czy akurat jesteśmy w opozycji.

Warto popatrzeć na temat z nieco dalszej perspektywy niż tylko radość z taktycznie ważnego zwycięstwa, lub zaskoczenie chwilowym zepchnięciem do defensywy związanym z zawetowaniem, podpisaniem, opublikowaniem, czy wejściem w życie jakiegoś konkretnego przepisu.

Oto bowiem w oczach większości cywilizowanego świata, ludzi zajmujących się biznesem, omijających jak długo się da polityczne potyczki, Polska jawi się po raz kolejny jako kraj niezrozumiały, niestabilny i nieprzewidywalny. A to dokładne przeciwieństwo oczekiwań świata biznesu. Tu bowiem w cenie jest przede wszystkim stabilność. Nawet w ekstremalnie trudnych gospodarczo krajach, będących na samym dole zestawień w rodzaju Doing Business, da się robić interesy, pod warunkiem, że warunki pozostają niezmienne. Fakt, że za opisywanie obecnej sytuacji politycznej wzięły się już nawet takie zupełnie niepolityczne media, jak renomowany amerykański TechCrunch, powinien niepokoić bardziej, niż podziały narysowane przez polityków pomiędzy frakcjami stojącymi na Krakowskim przedmieściu po dwóch stronach żelaznych barierek.

- Advertisement -

Na reputację pracuje się ciężko i długo a traci się wszystko w jednej chwili. To właśnie spotyka Polskę w ostatnich miesiącach. Polityczna niestabilność i zmiany w prawie określane przez jednych uszczelnianiem systemu i przywracaniem normalności oraz sprawiedliwości społecznej, a przez drugich represjami, rewanżyzmem i populizmem, z pewnością zmienią wiele. Nie mam jednak pewności, czy takich efektów politycy oczekują.

Całkiem dobrze rozwijająca się w Polsce innowacyjna działalność gospodarcza w sferze nowych technologii (zwana w skrócie start-upami, zresztą niesłusznie, bo często nowe pomysły powstają w przedsiębiorstwach istniejących od wielu lat), kwitnie dzięki dobrym pomysłom, ale również przeróżnym strumieniom środków finansowych pochodzących z Unii Europejskiej oraz od inwestorów prywatnych, zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Dziś realnym zagrożeniem jest zmniejszenie wszystkich tych strumieni finansowania. Środki unijne mogą zostać chwilowo zamrożone, zaufanie inwestorów zagranicznych do polskiego systemu prawnego maleje, a Polacy albo inwestować zaczynają się bać, albo robią to w krajach, gdzie nikomu nie przyjdzie na myśl wprowadzenie przepisów o konfiskacie rozszerzonej, a na podsłuchiwanie przedsiębiorcy musi zgodzić się niezawisły sąd. Nie oszukujmy się dalej – nie jesteśmy bardziej innowacyjni od Czechów, Węgrów, czy Rumunów, mamy tyle samo dobrych pomysłów, ale klimat do ich rozwijania raczej staje się niekorzystny. Będzie jak zwykle, co bardziej zdeterminowani wyjadą szukać biznesowego szczęścia do innych krajów, gdzie poczują się lepiej.

Deficyt wykwalifikowanej kadry, permanentny brak programistów, konstruktorów i inżynierów, połączony z niewielką otwartością i akceptacją dla cudzoziemców, którzy mogliby do nas przyjechać i tą lukę zapełnić, powoduje już teraz, że część dużych korporacji zastanawia się już nad migracją swoich centrów R&D i przeróżnych usługowych funkcji do krajów sąsiednich.

Niestabilność polityczna to również niestabilność walutowa. O wprowadzeniu euro już nikt w zasadzie nie ma czasu nawet rozmawiać, a złotówka zachowuje się jak wahadło z okresem drgań wyznaczonym kolejnymi posiedzeniami Sejmu i konferencjami prasowymi najważniejszych ministrów. To sprawia, że biznes w Polsce staje się ryzykowny, dla małych za trudny, dla dużych stosujących wewnętrzne instrumenty zabezpieczeń przed ryzykiem kursowym za drogi. Za chwilę zaczną wybierać wyrastającą na nowego gospodarczego lidera w naszym regionie Rumunię.

Przedsiębiorcy napisali w tych sprawach list do Prezydenta, jednak w mediach trudno coś o tym znaleźć, zdecydowanie częściej komentowany jest udział celebrytów, postaci kultury i zasłużonych opozycjonistów sprzed lat w demonstracjach. Taka rola celebrytów – muszą błyszczeć i zaistnieć, nawet w sytuacjach politycznych. My robimy swoje, choć chciałbym przynajmniej dowiedzieć się, czy Prezydent ten list przeczytał.

Czy sytuacja jest zatem beznadziejna? Nie sądzę. Nie jesteśmy na szczęście w położeniu Północnej Korei, Białorusi, czy izolowanej przez lata Kuby. Wszyscy wiemy, jak wygląda otwarty, przyjazny dla wielu kultur i stylów prowadzenia biznesu świat, który w dodatku udowodnił, że to podejście się opłaca. W związku z tym raczej nie odpuścimy, choć wszyscy będziemy musieli włożyć dużo pracy w odbudowanie zniszczonego światowego zaufania. Być może po raz kolejny nasze pomysły zrealizuje na świecie ktoś inny, a my ciągle będziemy czekać na pojawienie się pierwszej polskiej marki globalnej, w rodzaju fińskiej Nokii, estońskiego Skype’a, węgierskiego Prezi, czy czeskiego AVG. Czy naszym wkładem w światową technologię pozostaną jedynie coraz bardziej rozbudowane gry komputerowe? Nie sądzę, przykłady polskich technologii, w które uwierzyły największe światowe marki można mnożyć. Chciałbym jednak, żeby one rozwijały się w Polsce, a nie wyjeżdżały wraz z pomysłodawcami za granicę, tam, gdzie spokojniej, łatwiej i stabilniej.

Udostępnij
Leave a comment

Dodaj komentarz

- REKLAMA -